Translate

....


.

.

.

.

.

niedziela, 8 listopada 2015

ZDJĘCIA Z BALU...................2015

 Podziękowania dla Pomysłodawczyni oraz Wójta i dyrekcji ,wychowawcom za pomoc w trudnym dla nas czasie
 Filiżanka przekazana od  Prezydenta Andrzeja Dudy na licytacje dla chorego Filipa
 Szkoła Seby- Pałac Niechanowo
 Mama chorego  filipa ,życzę  jej  cierpliwości i wytrwałości do dalszej walki o zdrowie syna
Przekazanie aniołka szczęścia na ręce mamy filipa
 Wychowawczyni Sebastiana 

PODZIĘKOWANIA NA IV BALU NIEPODLEGŁOŚCI ...........

Niepodległość powinno się czcić w sposób radosny”

  
„Niepodległość powinno się czcić w sposób radosny”fot. Rafał Wichniewicz
W sobotni wieczór w pomieszczeniach niechanowskiego pałacu, odbył się kolejny Bal Niepodległości. Na wydarzenie po raz kolejny przybyły pary, które w ten wyjątkowy sposób chciały uczcić nadchodzące święto narodowe.
Wszystkich, którzy wjeżdżali tego wieczoru do Niechanowa, witały flagi państwowe, wiszące wzdłuż ulic dojazdowych do pałacu. Wzdłuż alejek parkowych stali także strażacy z miejscowej OSP, trzymający pochodnie. Sam budynek pałacu również został przyozdobiony dużą flagą Polski. We wnętrzach pałacu, gości wieczoru witał wójt gminy Niechanowo Eugeniusz Zamiar wraz z Grażyną Kozanecką, przewodniczącą Stowarzyszenia Rodziców Ziemi Niechanowskiej, którzy wszystkim przychodzącym wręczali biało-czerwone kotyliony.
Zanim jednak rozpoczęła się właściwa część uroczystości, wszyscy zostali powitani przez organizatorów w sali balowej, przyozdobionej u sufitu długą biało-czerwoną flagą: - Spotykamy się w pałacu, by podkreślić rangę zbliżającego się święta odzyskania niepodległości. Ta oddolna inicjatywa, zrodziła się tutaj w Niechanowie. Poprzez ten bal, chcemy przywoływać historię i w sposób radosny obchodzić to święto. Mają one także inny wymiar, który nie byłby możliwy, bez dobroci serca tu obecnych. Mowa o jego charytatywnym charakterze, gdyż po raz kolejny środki z jego organizacji, zostaną przekazane na szczytny cel - mówiła Grażyna Kozanecka.
Dochód z balu, a także zbiórka pieniędzy ze sprzedaży fantów, rozprowadzonych w trakcie balu, zostanie przeznaczona na leczenie chorego Filipa Biegały z Łubowa: - Chłopak potrzebuje każdej pomocy i myślę, że szlachetnym gestem jest nie tylko patriotyczny wydźwięk dzisiejszego wydarzenia, ale także ten drugi, nie mniej ważny, aspekt charytatywny. To on może pozwolić, by u Filipa, który na co dzień zmaga się z chorobą, pojawił się uśmiech - przekazał Eugeniusz Zamiar. Wszystkich powitali także Elżbieta Rzepecka-Roszak, dyrektor niechanowskiej szkoły, a także Arkadiusz Gaca, kierownik OśrodkaSZKOLENIA i Wychowania OHP.
Na balu była obecna także Wioletta Kaszak, mama Sebastiana, na którego leczenie zbierano pieniądze w trakcie ubiegłorocznego balu. Niestety, kilka miesięcy temu chłopak zmarł, jednak jak przekazała jego mama, swoją obecnością chciała podziękować organizatorom za wielkie serce, jakie jej okazano rok temu, kiedy znajdowała się w trudnej sytuacji. Złożyła ona także życzenia mamie Filipa, która również była obecna na wydarzeniu. Po oficjalnym otwarciu imprezy, uczniowie Zespołu Szkół w Niechanowie zatańczyli tradycyjnego poloneza.
Bal trwał do późnych godzin nocnych, a pałacowe sale muzycznie wypełnił zespół Alex Brat Band z Poznania. Dodatkowo atrakcją wieczoru był występ artystyczny Adrianny Działak-Patrzek i Sebastiana Patrzek. Kolejna edycja oraz uznanie, jakim cieszą się niechanowskie Bale Niepodległości potwierdza, że zapotrzebowanie na tego typu radosne uczczenie święta narodowego, jest bardzo duże.

czwartek, 29 października 2015

WSPOMNIENIA ...........................


Konkurs wiedzy o świętach majowych w OSiW OHP Niechanowo

Artykuł dodany: Piątek, 9 maja 2014
Konkurs wiedzy o świętach majowych w OSiW OHP Niechanowo


W dniach 6-8 maja w OśrodkuSZKOLENIA i Wychowania Ochotniczych Hufców Pracy w Niechanowie przeprowadzono finał trzyetapowego konkursu obejmującego znajomość wiedzy z zakresu obchodzonych w Polsce świąt majowych. Konkurs poprzedziła prezentacja multimedialna poświęcona obchodom tych świąt.
Po ogólnych eliminacjach i pisemnym półfinale w finałowych zmaganiach przy dopingu publiczności swoją wiedzę zaprezentowało pięciu uczestników. Zwycięzcą został Bartosz Bianek, a kolejne miejsca przy minimalnej różnicy punktów zajęli Błażej Jaskuła i Sebastian Kaszak.
Geneza i tradycje obchodów świąt państwowych przekazywana młodemu pokoleniu jest podstawowym gwarantem kształtowania świadomości narodowej młodzieży. Miesiąc maj jest szczególnie bogaty w kolejne dni, podczas których wspominane są znaczące daty historii. Dla pełnego zrozumienia ich znaczenia konieczna jest wiedza o nich. Z dniem 1 maja - Świętem Pracy powiązana jest bezprecedensowa historyczna dla polskiego narodu chwila - beatyfikacja Polskiego Papieża Jana Pawła II, kanonizowanego następnie 27 kwietnia br., pod którego patronatem młodzież OHP uczy się,PRACUJE i wypoczywa. 2 maja - Dzień Flagi RP i 3 maja Święto Konstytucji to tematy, o których każdy młody Polak wiedzieć powinien. Jak wykazał konkurs młodzieży z Ośrodka w Niechanowie ta wiedza nie jest im obca.
OSiW OHP Niechanowo


Lubiłeś jak ci śpiewałam gdy byłeś malutki synku, niech piosenka ta leci do nieba do CIEBIE .........


sobota, 24 października 2015

wtorek, 13 października 2015

OSTATNIA DROGA Cdn..........................

Cdn..............................5.02.2015 ostatnia droga ,przed moim synem .W domu cisza nawet moja córka zamilkła jakby czuła ,wiedziała ze to ten dzień .Zapytała tylko ściszonym głosem ze łzami w oczach -mamo czy dziś idziemy pożegnać Sebe ?- Tak to dziś-odp. Spuściła wzrok , wzięła biała różę  -to dla Seby -odp córka sama do siebie ,w ciszy wyszliśmy z domu .Pojechaliśmy na cmentarz.Trumna była otwarta tak jak chciał powiedział-  mamo jeśli będę dobrze wyglądał niech będzie otwarta żeby wszyscy co nie zdążyli się pożegnać się pożegnali.Była wiec otwarta ,on wyglądał jakby  spał  ,usta złożone jakby wysyłał buziaki tego nie zapomnę.Podeszliśmy do niego ,córka włożyła biała róże , ja założyłam mu na szyję  łańcuszek z medalikiem i obrączkę ślubna . Pocałowałam go w czoło ,długo czułam ten pocałunek ..Na trumnę padały promienie słońca ,msze prowadził nasz znajomy ksiądz ku mojemu zaskoczeniu no i wikary .To jak mówił o moim synu zostanie w mej pamięci na zawsze ,nazwał go swoim przyjacielem ,płakał,jak my wszyscy .Gdy zamykano trumnę każdy chciał go pożegnać,najpierw pożegnała go rodzina potem każdy z młodzieży podchodził do trumny  ,wkładali mu kwiaty ,aniołki itd. Odprowadzony został w karecie ,na miejscu wypuszczono w niebo białe gołębie i balony ,w tle rozbrzmiewała barka oraz piosenka Edyty Geppert "Zamiast"taka wybrał .Na cmentarzu żegnało  go około 300 osób.Ja mało pamiętam z tego dnia ,miałam za to wrażenie że Seba otwierał oczy i nawet pytałam rodziny czy też to widza .:( Nie potrafiłam tego zrozumieć ,miałam wrażenie że to wszystko to zły sen .Cdn...........




OSTATNIA DROGA .........................

Cd............................Syna zabrano a ja ciągle myślałam czy mu nie jest zimno ,nie mogłam tego ogarnąć rozumem ,jak to jest możliwe że go już nie ma ,że nie usłyszę jego głosu ,śmiechu. Co ma dalej zrobić ze sobą ,gdyby nie pomoc znajomych nie wiedziałabym gdzie iść co załatwić miałam pustkę w głowie .Teraz dopiero wiem dlaczego syn ,mówił ze gdy przyjdzie ten czas, to nie będę wiedziała co jak przygotować, teraz wiem czemu nalegał i zaplanował wszystko sam ,ja nie miała bym na to sił .Po załatwieni aktu zgonu pojechaliśmy do księdza który mimo iż nas znał nie zgodził się pochować mi syna bo nie mieliśmy meldunku na nowym mieszkaniu,problemem okazał się dokument .:(Przykre to ,kazał nam się udać na poprzednia parafie.Tam nie zastaliśmy księdza,  bo wyjechał  na szczęście udało mi się dodzwonić do księdza zaprzyjaźnionego który podał nr do proboszcza i on wysłał wikarego.Następnie musiałam stając  w domu pogrzebowym wybrać trumnę,wiedziałam że on  chciał białą ,nie potrafiłam podejść trumnę wybierałam siedząc na krześle nie podchodząc zerkając tylko w ich stronę :( i ciągle pytałam czy mu nie jest zimno ? Dajcie mu rękawiczki proszę bo mu będzie zimno :( -rękawiczki założymy- odp. Gdy byliśmy w domu czułam się dziwnie otępiała nie wiem czy to przez tabletki ,czy przez ból że go nie ma :( w domu mimo że było dużo ludzi ,znajomych ,przyjaciół, młodzieży panowała cisza gdzie nie gdzie dało się słyszeć ciche łkanie .Dom zamilkł była cisza ,martwa cisza .Nawet koty się gdzieś pochowały .Do dnia pogrzebu była cisza i płacz .Młodzież napisała piosenki na pożegnanie piękny  gest  i była zemną cały ten czas . 5.02.2015 nadszedł dzień pożegnania CDN...............................................

piątek, 2 października 2015

JA UMIERAM MAMO.................................

Cd .O godz 4.00 położyłam się spać, przebudziłam się o  godzinie  5.45 ,sama była cisza wszyscy spali ale ja zerwałam się i podeszłam do łózka ,zaspana przez chwile wydawało mi się ze ma odruch wymiotny ,-Mówię synku już cię odessam ,ale patrze i on łapał oddech ,podłączyłam pulsometr który pokazywał niskie funkcje życiowe ,obudziłam domowników usiadłam przy nim ,on powiedział -"Ja umieram mamo " to było ostatnie zdanie ,potem tylko powtarzał "Mamo"przy każdej próbie łapania oddechu mówił "Mamo'.Próbowałam dodzwonić się do naszej zaprzyjaźnionej pani Dr ,ale ona była w kościele,potem dzwoniłam do pani D.Sz ,która powiedziałam mi ze mam się uspokoić ,ze mam go przytulic mówić do niego zapalić mu świece biała ,miałam zrobić to na co przygotował mnie wcześniej syn .Córka spała a ja i syn staliśmy przy łóżku ja przytulałam go patrzyłam w jego oczy  ,chciało mi się krzyczeć ,ale nie mogłam, obiecałam mu to że pozwolę mu odejść ,to uczucie bezradności ,nic nie mogłam zrobić .Mówiłam do niego "Synku popatrz na mnie ,nie bój się jestem przy tobie "i potem ciągle powtarzałam" błagam daj mi znak że mnie słyszysz proszę synku daj mi znak "-"Kocham cię ,nie bój się "Daj mi znak że mnie słyszysz proszę ,patrzyłam mu w oczy takie wpatrzone we mnie :( odchodzące i wtedy dostałam odp wiem i czułam to że on mnie słyszał poleciały mu łzy takie duże na pożegnanie i ostatnie słowo MAMOOOO potem pulsometr się wyłączył.Seba odszedł dnia 2.02.2015 o godz 6.35. Weszłam do łóżka i  wzięłam go na ręce tak jak mu obiecałam i tak siedziałam tuląc go do siebie . Zadzwoniłam na pogotowie ale byłam w szoku ,nie potrafiłam stwierdzić zgonu ,mi się wydawało że zasnął .Przyjechali stwierdzili zgon .w tym czasie obudziła się moja córka ,nie musiałam jej nic mówić weszła do łózka również przytuliła brata i tak leżąc razem powiedziała 'Mamo Sebus już poszedł mieszkać do Boga i aniołków ?"-"Tak jest już w niebie "odp.Przyszła W.K(zona Seby) płakała przytuliła się do niego daliśmy im chwile na pożegnanie się .Przyszła pani dr A.D.i pani D.Sz. oraz A.N nie byłam sama byli przy mnie nie wiem co by się stało ze mną gdyby nie oni.Przygotowałam go na ostatnia drogę zgodnie z jego życzeniem,ja go myłam i ubierałam ,mówiąc do niego czule .Mój ostatni pożegnalny całus uwieczniła jego dziewczyna (Zona) i bardzo jej za to dziękuję.Seba był z nami jeszcze 4 godz w domu. Jakoś się trzymałam dopóki go nie zabrano,dopóki nie miałam pewności że w domu nie ma dzieci ,ale był mój młodszy syn ,córkę wzięli dziadkowie do siebie myślałam że oprócz dorosłych dzieci nie ma ,myliłam się .Poprosiłam o chwilę samotności,weszłam do pokoju i zaczęłam krzyczeć tak bardzo ile miałam sił  ,klęczałam na podłodze i wyłam ,to moja dusza wyła . Młodszy syn był w domu powiedział ze to był nieludzki krzyk .Dostałam coś na uspokojenie no i musieli mną wstrząsnąć bo nie mogłam się opanować .Nikomu nie życzę takich przeżyć ,tego nawet nie da się opisać.:(........................... CdN...............................................
"

WALKA ZE ŚMIERCIĄ .............

Cd................................Pomału zaczęliśmy się pakować i szykować do przeprowadzki ,młodzież przychodziła i tez pomagała. Sebus coraz częściej mówił o śmierci i płakał bał się mnie zostawić samą ciągle to powtarzał - Mamo jak ty sobie poradzisz ?-pytał ,pewnego dnia odp "Synku obiecuje że dam radę ,obiecuję :("a w duszy krzyczało coś we mnie NIE NIE DAM RADY NIE ZOSTAWIAJ MNIE ,TO MNIE MIAŁEŚ POCHOWAĆ ,NAD MOIM GROBEM STAĆ GDY JA ODEJDĘ , TO NIE TA KOLEJ RZECZY ,ALE NAJPIERW MIAŁAM MIEĆ WNUKI ,BAWIĆ SIĘ NA TWOIM WESELU !I NAJWAŻNIEJSZE BYĆ W KAŻDE ŚWIĘTA U CIEBIE ,ZAWSZE MÓWIŁEŚ -"MAMO JA CIĘ NIE ODDAM DO DOMU STARCÓW PIELUCHY BĘDĘ CI ZMIENIAŁ" -tak żartowałeś ze mnie ,a co się narobiło ?BÓG CHCIAŁ MIEĆ CIĘ DLA SIEBIE !.............Pojechaliśmy przygotować pokój dla Seby w nowym mieszkaniu ,z racji tego że remont jeszcze trwał uszykowaliśmy tylko jeden pokój najważniejsze były rzeczy Seby ,i wszystko co było nie zbędne tzn ,koncentrator tlenu ,ssak itd.W dzień przeprowadzki 31.01.1015 Seba płakał zapytałam czy wszystko ok odp-" Nie"-"Dlaczego ,co się dzieje" -zapytałam .Jeszcze trochę i odejdę MAMO,już czas .Przytuliłam go w pokoju nastała cisza mimo iż był harmider ,każdy coś znosił do busa ,tak każdy zamilkł .Powiedziałam-" będzie dobrze zobaczysz ".Seba zamilkł .przewieźliśmy go do nowego domu .I wtedy się zaczęło to o czym mówił :(Ręce i stopy posiniały saturacja spadła ,Seba się wyłączył tak jakby zasnął .Byłam przerażona ,wiedziałam i czułam co się może stać,nie mogłam się z tym pogodzić,zaczęłam masować mu stopy i dłonie usilnie przywrócić krążenie .Przyszła młodzież rozpoczęliśmy walkę ze śmiercią,starliśmy się przywrócić krążenie .Przyszła pielęgniarka z hospicjum próbowała nas uspokoić i wmówić że zimno jest w domu ,ale ja czułam że coś jest nie tak.Zadzwoniłam do pani D.Sz przyjechała kupiła Sebie kołdrę taka specjalna cieplejszą i lekką żeby było mu wygodniej,nacieraliśmy dalej i dołożyliśmy do pieca żeby było gorąco.Stan Seby się poprawił koło jego łózka stało chyba z 10 osób  na zmianę.Tego dnia dziwnym zbiegiem okoliczności odwiedziła go chrzęsną z rodziną  a tydzień wcześniej chrzestny z rodziną oraz znajomi .Na następny dzień późnym popołudniem jego stan się pogorszył ,miał znowu sine ręce i stopy aż czarne się robiły, wymiotował od rana jego żołądek nie trawił pokarmu ,wieczorem odwiedziła go młodzież i zaprzyjaźniony ksiądz M.S.Odmówili modlitwę przy jego łóżku ,Seba również się modlił i przyjął ostatnie namaszczenie .zauważyłam że W.K dziewczyna Syna (zona) płacze .Wzięłam ja na bok i pytam czemu a ona że nie wie ale tak jakoś nie może powiedzieć ,dziś już wiem że i ona czuła śmierć i nawet pewnie bardziej sobie to uświadomiła niż ja ,śmierć była obok nie odeszła czekała na odpowiedni moment :( żeby uderzyć.Tego wieczora siedziałam przy nim do godz 4 rano ,płakał bo go bolało ,płakałam z nim powiedziałam -"Synku ty wiesz żę jak bym mogła to bym zrobiła wszystko żebyś nie cierpiał prawda ? - a on odp -"Tak wiem "- "Bardzo cię kocham synku bardzo "odparłam  -"Ja ciebie bardziej mamo"odp mi.Musiałam wyjść, poszłam do łazienki żeby się wypłakać i porozmawiać z Bogiem -"Wiem że mi go zabierzesz ale proszę cie niech on już nie cierpi ,jeśli chcesz go zabrać to zrób to teraz błagam ,niech on nie cierpi, bo tego znieść nie mogę to za wiele jestem tylko człowiekiem"to był krzyk mojej matczynej duszy .Gdy wróciłam do pokoju Seba był spokojny ,powiedział-" idź się połóż mamo ,już późno' .Gdybym wiedziała że to będzie nasza ostatnia rozmowa synu  nie poszła bym spać  ,może śmierć nie miałaby odwagi zbliży się do ciebie:(.Gdybym tylko nie poszła spać ,ale zmęczenie wzięło górę byliśmy praktycznie jeszcze na tzw kartonach,była godz 4.00  gdy poszłam się położyć .CDN....................................................

środa, 16 września 2015

CO TU JEST JAWĄ ,CO SNEM ?............................................

Śmierć stawia nas w obliczu bezsilności która ,nas obezwładnia i zabiera w nieznane.A kiedy pojawia się kradnąc ukochana osobę ,przeszywa serce bólem i odznacza w nim swoje piętno,które przypomina nam stale jacy jesteśmy wobec niej bezsilni. Śmierć przychodzi po nas wiele razy ,ale zabierze tylko raz .trzeba pamiętać aby był to dobry moment. Sebuś Synku ale to nie był dobry moment ,dla ciebie może tak, ale dla mnie nie.

AMOR VINCIT OMNIA ..............................MIŁOŚĆ ZWYCIĘŻA WSZYSTKO..........

Cd......................................Teraz opowiem wam historie,była ona krótka lecz prawdziwa ona taka młoda a tak szybko dorosła tak szybko dojrzała bo - Prawdziwa miłość połączyła ich 
walczyli do końca, choć brakło sił
On nie chciał by każdego dnia
musiała patrzeć jak upada tak
pomyśl jaki to był dla nich ból
wiedząc, że w końcu odejdzie znów
wiedząc, że w końcu nadejdzie czas
że wezwie go do góry, że odejdzie w dal...
Noc on sam siedzi znów,
przypomina sobie chwile w których już
nie przeżyje nigdy więcej drugi raz,
za szybko ściga go ten czas
planowali, że przez ŻYCIE razem będą iść
lecz Bóg inaczej rozplanował i
nadchodzi dzień wizyty w którym dowie się,
czy jego plany miały zmienić bieg
Ona cały dzień przy nim była
wciąż ocierała mu łzy
gdy w końcu potwierdziło się,
że przez raka miał skrócić życie swe
nie odstępowała go na krok
chciała być przy nim cały rok,
w którym tyle miało zmienić się
już nigdy nie będzie tak samo nie.
Dalej zegar bił, a poprawy brak
Jego ciało z dnia na dzień straciło blask
mimo, że organizm walczył cały czas
On był jedną z najszczęśliwszych gwiazd
Ona całe dnie spędzała obok niego
z zapartym tchem patrzył w oczy jej
nieważne, że kończył mu się czas
dopóki byli razem, mogli radę dać
mijały dni, gorzej z nim
zbliżamy się do końca choć...
wie, że z życiem musi żegnać się
odchodzi szczęśliwy, bo ona przy nim jest
Uczucie pomogło mu pokonać strach, walczyć tak
On pod koniec pocałował ja i
szepnał do jej ucha: Zawsze razem, mimo to...................




Nadszedł dzień kiedy W.K poprosiła mnie o chwile rozmowy ,powiedziała że chcą z Seba zawrzeć związek małżeński ,taki symboliczny .Przez chwile zaniemówiłam .Poszłam zapytać o to syna ,odp że tak bo nie chce żebym była sama ,ze chce żebym miała synową .Musiałam się zastanowić,zadzwoniłam do naszego lekarza .pani dr powiedziała że to tylko symbol i umierającemu nie powinno się odmówić ,że widocznie zbliża się ten czas  i nie chce zostawić mamy samej .Zgodziłam się. Ślub odbył się na drugi dzień ,świadkiem był Mikołaj jego brat z dziewczyną,to on prowadził ja do tzw  ołtarza ,z YouTube pościliśmy słowa księdza wypowiadane podczas takiej uroczystości,na kartce spisaliśmy słowa przysięgi , które powtarzali młodzi. Seba tez powtarzał.Dałam mu swoja obrączkę, i tak zostali mężem i zona .Płakaliśmy wszyscy. Zdjęcia wstawiam  ,ale filmiki zostawiam dla nas Dodam tylko tyle dla mnie ona jest bohaterka,okazała się bardzo dojrzała osóbka i wielki szacunek,wiem że jej mama tez jest  z niej  dumna ,myślę ze już do końca życia będziemy przyjaciółkami i będzie miała co opowiadać dzieciom i wnukom .A  ja się ciesze bo na stare lata będzie mnie miał kto odwiedzać,a W.K no cóż do kona życia będę jej drugą mama :) Sebus odszedł szczęśliwy, bo miał przy sobie osoby które bardzo kochał ,osoby które były z nim do samego końca. 

CZAS ŚWIĄT ........................MAGICZNY CZAS.....................

Cd.....................................Święta...... te  święta, były inne niż  poprzednie,były smutne i radosne zarazem .Najważniejsze było to że Seba był z nami to była ta radość  ,smutne było tylko to że nie zasiadł z nami przy stole :( wigilijnym :(.Ubraliśmy choinkę specjalnie dla niego i stała w jego pokoju.Pod choinkę dostał książki .Takie jak "DOWÓD", "MAPA NIEBA" Co dzień czytaliśmy mu je po trochu.Najgorsze były życzenia ,każdy pytał co mu życzyć ?Seba ułatwił im to, powiedział" życzcie mi żebym odszedł w spokoju i dotarł do bram nieba "Nie życzcie mi zdrowia ,bo ja nie wyzdrowieję." Ciężko było takie życzenia powiedzieć więc tylko wkładali mu opłatek pod poduszkę i całowali w czoło mówiąc Ty wiesz co chcielibyśmy powiedzieć?"Wiem "-odp.Płakali .Tak nadszedł NOWY ROK -SYLWESTER 2015 .Było cicho ,napojem musującym  dla dzieci  wznieśliśmy toast przy jego łóżku oglądaliśmy fajerwerki z okna ,łózko ustawiliśmy tak by tez widział.tak minął nowy rok .Seba powiedział "widzisz mamo można by powiedzieć że cały rok byłem z wami ,lecz jeszcze trochę i odejdę,następne święta będą  już beze mnie"-odp ze spokojem .Powiedziałam "nie mów tak,jeszcze będziesz te święta i następne tez "ale w sercu był strach chciało mi się płakać.Czułam, że on wie kiedy i to bolało .Starałam się o tym nie myśleć.Wierzyłam ze wyzdrowieje.Tak bardzo chciałam żeby wstał z tego łóżka i powiedział mamo zobacz jestem zdrowy ! Lecz to było nie możliwe .:(Choroba postępowała coraz szybciej :(.Seba stracił władze w prawej dłoni ,nie był wstanie mi już pomagać (tzn zawsze starał się unieść pośladki przy zmianie pampersa ,czy choćby  się mnie przytrzymać),płakał a ja płakałam z nim ,było mi ciężko podnosić go samej,dlatego dobrze że pomagali mi znajomi i młodzież.Gdy zdażyło się ze byłam sama i go przebierałam Seba zapłakał zapytałam dlaczego płacze a on  "mamo mogłaś mnie zostawić w szpitalu "Co ? zapytałam -Dlaczego? a on -"bo ty się teraz meczysz mamo ,mogłaś mnie tam zostawić ,jestem ciężki ,nie mogę ci nawet pomóc "Boże, mówię dziecko damy rade ,ja dam radę ,poradzimy sobie znajdę sposób żeby tak cie przebrać żebym nie musiała cie podnosić synu.No i zaczęłam próbować,udało się.Z biegiem czasu nabrałam wprawy w tym .Seba już nie płakał z tego powodu .Jeśli już to płakał z bólu,to była jedna rzecz której nie mogłam znieść.Do czego mogę to porównać ? Hm ............to jest tak jakbyś stał i patrzył na morderce swojego dziecka ,który go torturuje , a ty nie możesz nic zrobić ,to tak jakbyś był przywiązany i mógł tylko patrzeć na cierpienie swojego dziecka .Co czujesz wtedy ? Ogromną złość ,bezsilność i mnóstwo jeszcze innych emocji.Były chwile gdy nie dawałam rady patrzeć na jego cierpienie i jak przyszła młodzież,oni przy nim siedzieli a ja ?................ja ................. wychodziłam do kuchni popłakać i byle nie patrzeć na jego wykrzywiona w bólu twarz.Czasem przychodzili i mówili że" pani Wiolu go boli " mowie dałam mu już morfinę nie mogę podać więcej,byłam zła ......................zła na siebie ................bo nic nie mogłam zrobić nawet ulżyć mu w cierpieniu.Pewnego dnia powiedziałam DOŚĆ nie będzie cierpiał więcej .zadzwoniłam na pogotowie przedstawiłam sytuacje i dopiero tam lekarz powiedział" już mu raczej pani nie zaszkodzi ,proszę podać."Wiedziałam ze to niebezpieczne wiec ,zapytałam syna czy chce jeszcze morfiny ,powiedziałam co może się tez stać,że ja nie chce mu jej podawać ale nie mogę tez patrzeć na jego cierpienie .Odp" Tak mamo podaj ,nie będę zły jeśli po tym odejdę ,nie chce już tego bólu chce odejść.Mamo pozwól mi odejść ,proszę" Podałam mu wiec ja ,i bałam się ze go stracę,czuwałam przy nim , na szczęście nic się nie stało Seba tylko  odpłynął .Tak też, zaczęliśmy walczyć o to, żeby zwiększono mu dawkę morfiny .W końcu tak się stało, przeszliśmy na  plastry .Z Sebą bywało raz lepiej raz gorzej ,remont na nowym mieszkaniu trwał ,a my pomału zaczęliśmy się pakować .CDN>...................................................................................

czwartek, 3 września 2015

DUM SPIRO SPERO -"DOPÓKI ODDYCHAM ,NIE TRACĘ NADZIEJI"..........................................

Cd....................................SEBA wracał pomału do siebie, dobry BÓG dał nam więcej niż 3 dni razem :) .Na naszej drodze pojawiały się małe cuda ,jak pisałam wcześniej nie mieliśmy tyle jedzenia do pega .Lekarz z Poznania powiedział ze mam przywieźć syna do szpitala na badanie ,żeby móc dobrać odpowiednie żywienie, powiedziałam że nie ma takiej możliwości, wiec powiedział że po świętach BOŻEGO NARODZENIA przyjedzie ,ale "jeżeli syn jest w ostatnim stadium to po co mu jedzenie ?"Opadły mi ręce mówię-" ale on żyje nie boli go żołądek (czasem pod koniec chory nie przyjmuje pokarmów i czuje ból ,wymioty)Seba nie skarży się na ból ,stopniowo sama zwiększałam mu dawkę jedzenia ,przybierał na wadze .Byłam załamana usiadłam i mowie synu co my zrobimy teraz ? Płakałam :(a on powiedział -"mamo nie martw się,"I zdarzył się  cud ,przyszła jego koleżanka E.S i powiedziała ciocia nie martw się  (młodzież mówi na mnie mama lub ciocia :)porozmawiam z mama ona pracuje w ośrodku gdzie są chore dzieci porozmawia z siostrami zakonnymi .Zadzwoniła i powiedziała że jeszcze dziś przyjedzie żywność,i przyjechały kartony po 500ml. Czyż to nie cud ,dla nas to był cud ."A mówiłem ci mamo żeby się nie martwiła, bo  nie jesteśmy sami ".Syn nie za bardzo był wierzący kiedyś ,choroba go zmieniła ,kiedyś uważał ze Bóg jest w ludziach którzy są dobrzy ,ale szukał go mimo wszystko chciał go poznać .I myślę że go poznał ,ja trochę zwątpiłam w niego ,bo przecież syn zachorował ,wyzywałam go ,pytałam dlaczego ?A on był taki spokojny ,nie bał się a ja nie potrafiłam zrozumieć.Często nawiązywał do śmierci chciał porozmawiać ja go zbywałam ,a on swoje-" mamo ja umrę i wiem kiedy ".To mnie przerastało wtedy odpowiadałam mu-" nie pod czas mojego dyżuru Synu "uśmiechał się.Potem stał się milczący wiem że chciał pogadać,ale ja nie byłam gotowa na takie rozmowy .Odwiedziła nas pani dr.A,D i bardzo nam pomogła ,przyniosła książki o takiej tematyce np "OSKAR I PANI RÓŻA "syn chciał żebym mu ja poczytała .Nie chciałam,  bo wiedziałam o czym jest :(,jednak w końcu przeczytałam ,leciały mi łzy pod koniec książki zrozumiałam o co chodzi i zaczęliśmy rozmawiać :(.Powiedział że wie że odejdzie ,że mam się nie bać ,że obiecuje mi że jak przyjdzie mój czas to on wyjdzie mi na spotkanie.Przy swoich znajomych powiedział jaka firma ma się zając pochowkiem ,kogo zaprosić na ucztę pogrzebowa :(wybrał ubiór .Zaproponowałam coś luźnego a on -" mamo oszalałaś jak ja stanę przed BOGIEM ? w bluzie z kapturem? nie, muszę wyglądać godnie".Zatkało mnie . :(Podchodził do tego tematu bardzo poważnie ,ja raczej niby rozmawiałam, ale brałam to na luz,i wolałam myśleć że on z tego wyjdzie ,wyzdrowieje.Nadchodziły święta ,bałam się bo czasem było źle ,a on mówił wtedy -"nie bój się  mamo te święta jeszcze będę"Odwiedzała go koleżanka,która była w nim zakochana od zawsze,jeździła ze mną do szpitala . Dnia 23 grudnia powiedzieli mi oboje że są parą ,cieszyłam się .Oznaczało to że będzie jeszcze bardziej walczył .Byłam szczęśliwa.I mimo choroby on  też był szczęśliwy .W.K była przy nim od początku do końca .Przyjdzie czas że i ich  miłość też opisze .CDN>>>>>>>>>>>>>>>>
 Mama  koleżanki  Seby J.S  i E.S oraz Sara  nasze Anioły od żywności dla Seby .
 W.K jego dziewczyna .

środa, 2 września 2015

DRODZY RODZICE TO DO WAS>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>

 Każdy boi się śmierci a na pewno większość boi się śmierci najbliższych ,ale nie uciekajcie od tego tematu ,jeśli masz chore dziecko na nieuleczalna chorobę to uwierzcie mi one wiedza są bardziej świadome niż my rodzice te dzieci umierają najpiękniej bo z godnością na która na pewno nie jednego dorosłego nie stać ,odchodząc potrafią się uśmiechać mówią ze się nie boja potrafią nas rodziców uspokoić czasem gdy wiedza ze nam jest ciężko zostają na dłużej i proszą o rozmowę i wysłuchanie czego by pragnęli w swej ostatniej drodze .Nie bójcie się ,zabrać swe dzieci do domu gdy lekarz wam powie ze odejdzie ,zabierzcie dziecko do domu porozmawiajcie szczerze ,wysłuchajcie ,one wiedza  co się wydarzy .Wiem że to trudne ,ale znam osobę która nie wzięła swego dziecka do domu w chwili śmierci było same ,ta kobieta cierpi jej cierpienie jest jeszcze gorsze bo nie zdążyła się pożegnać.Takich rodziców jest wiele .Rodzimy się i umieramy taka kolej rzeczy ,czasem umieramy szybciej ,ale nie musimy być wtedy sami ,zdążają się sytuacje ze śmierć jest gwałtowna ,ale gdy w grę wchodzi choroba takie dziecko nie mus być same w tej ostatniej drodze .Seba był świadomy do końca ,wcześniej sam mówił o śmierci i mnie przygotowywał ,zaplanował wszystko ,nawet to jak ma być ubrany ,wszystko zaplanował.Wiedział kiedy odejdzie ,odszedł spokojnie bez grymasu bólu na twarzy .Śmierć jest tematem  tabu i przykre jest to ze wiele dzieci umiera samotnie w szpitalu ,kochani nie bójcie się śmierci spojrzeć w twarz, bo dzieci się jej nie boja ! Gdy wiesz że dziecko odejdzie zabierz je do domu ,otocz troska i miłością a ono pokaże ci jak odchodzi się z godnością i będzie ci bardzo wdzięczne nie bój się,bo nikt z nas nie chce umierać  w samotności  !

PRAWIE JAK W NIEBIE ...............

Cd......................Seba wrócił do domu ,czułam szczęście.......... zapytacie jak można czuć szczęście w takiej sytuacji, skoro on był tak bardzo chory ? o tuż można ............czułam spokój ,tak jakby największy ciężar spadł mi z piersi ...............dotrzymałam danej mu obietnicy ,strach był mniejszy .Gdzieś w głębi duszy myślałam ............co może się stać ,teraz będzie tylko  dobrze ,nie dopuszczałam myśli że coś będzie źle ,przecież był w domu .Damy radę ,damy.Wiem że on tez czuł spokój,uśmiechał się i tak jakby obudził się z letargu ,wysyłał buziaki ,mówił "nareszcie w domu mamo".Musiałam zmienić swój tryb życia dopasować do niego ,nie przeszkadzało mi to .Spałam razem z synem w pokoju pilnowałam go ,rano wstawałam o 6.30 wycierałam  kurze, sprzątałam  pokój ,.myłam  podłogę itd  ,potem myłam  sebe, przebierałam ,zmieniałam gaziki przy rurce tracheostomijnej,odsysałam ,sprawdzałam saturację ,podawałam płyny do picia i jedzenie oraz leki ,robiłam nebulizacje , podawałam tlen, zastrzyki,balsamowałam ,robiłam masaże potem znów odsysanie podawanie tlenu ,sprawdzanie saturacje i podawałam płyny itd.Miedzy czasie jak zasnął sprzątałam dalej drugi pokój ,prałam ,gotowałam jak starczyło czasu czytałam mu ,puszczałam muzykę i miał gości ,a wieczorem znów to samo w nocy wstawałam co pół  godz ,czasem co  godz  lub co półtora zależało od stanu seby  podawałam tlen sprawdzałam saturacje płyny i leki w razie potrzeby  wszystko zapisywałam to było bardzo ważne .Miałam bardz mało snu ,czasem czułam zmęczenie (każdy by czuł )  ale trzeba było iść dalej Tak wyglądał mój dzień i noc i wiecie co ?Byłam szczęśliwa bo przy mnie był bezpieczny .Mama czuwała mama wiedziała co najlepsze jest :) CDN ..................................

czwartek, 27 sierpnia 2015

TĘSKNIE SYNKU:(..........................

Ona ,My TESKNIMY :(


DOTRZYMANA OBIETNICA...............................................

Cd...............................Przyjechałam po syna :) weszłam na oddział miałam uśmiech na twarzy ,cieszyłam się ze wychodzi do domu ,czułam że teraz będzie dobrze ,że mogę przenosić góry i że nie jestem sama."Synku idziesz do domu"!- dosłownie wykrzyczałam w progu .Żadnej reakcji z jego strony, a oczekiwałam uśmiechu ,czegokolwiek nic,nawet nie odwrócił się w moja stronę:(.Ale słyszał mnie wiem to, widziałam ruch gałek ocznych pod powiekami,wiedziałam ze on nie wierzy ze stracił nadzieje ,ze woli już sie poddać.Gdy był już spakowany poszłam po dokumenty wypis itd ,doznałam szoku jedzenie do pega dostałam tylko na trzy dni .A wiadomo było że jest piątek i nie dam rady w te dni nic załatwić.Bo żeby załatwić takie jedzenie ,trzeba mieć dopasowana żywność przez lekarzy z Poznania ,proces jest długi musisz dowieźć dziecko lub oni przyjeżdżają i badają krew na jej podstawie dobierają żywność itd ,a on miał tylko na 3 dni.Zrozumiałam , oni myśleli bądź wiedzieli ze tyle mu zostało. Że odejdzie.N receptę miałam tylko parę butelek nutrini i jakieś 3 butelki po 500ml to było za mało. Pomyślałam ok pomyśle w domu nie teraz .Dam rade.I Wróciłam na sale z z lekarzem i pracownikami transportu medycznego ,wtedy ten pan odezwał się i powiedział -"Chłopcze obudź się wracasz do domu "- wtedy zdarzył się cud ................ Seba otworzył oczy odwrócił głowę,rozejrzał się,powiedziałam -"tak synku wracasz do domu"-leciały mi łzy ,były to łzy radości,pomieszane ze strachem i smutkiem ,oboje wiedzieliśmy co to oznacza ,lecz to było nie ważne , bo on wracał .Wracał do domu ,dotrzymałam danej obietnicy .Mina pielęgniarek na ten widok ,byli zszokowani bo on zareagował ,rozglądał się widać było z jaka ulga opuszcza szpital.W karetce cały czas rozmawiał z opiekunem medycznym ,ja byłam z przodu ,on mówił ze ma rodzeństwo ,że cieszy się ze wraca do domu . Ta kobieta umiała czytać z ruchu warg ,zapytała czy mamy kota ,bo on mówił ze tęsknił za nim i za rodzeństwem ,odp ze tak mamy kota .Piszę to dlatego że w szpitalu wiele razy mi wmawiano że on nie wie co mówi żeby ukryć zaniedbania względem jego ,a jak widać był świadomy ,były momenty że majaczył ale to było na początku choroby i czasem po operacji ,potem mu to mijało. Dojeżdżaliśmy do domu ,cały czas monitorowałam telefonicznie czy wszyscy dotarli już pod blok ,było ślisko mroźno to  był już  grudzień. Wyczekiwany powrót Seby to był CUD. Wszyscy czekali ,lekarze, pielęgniarki jego ulubiona wychowawczyni A.N ,jego przyjaciel D.B i my jego rodzina.To był wielki dzień dla nas wszystkich ..Seba został zbadany ,pojechaliśmy wykupić leki ,wytłumaczono mi co i jak i że na drugi dzień przyjdzie ktoś do pomocy z hospicjum a potem będę musiała dawać sobie rade sama ,nie przerażało mnie to,ważne że był w domu :) on tez się cieszył choć nie dowierzał .W pierwsza noc zapytał -"Mamo czy ja jestem już w niebie ? " -"nie synku w domu jesteś :) " -"To tak jakbym  już prawie był  w niebie "odp mi.Cdn..............................
Pierwszy poranek w domu :) objął mnie ramieniem :)  

poniedziałek, 24 sierpnia 2015

WALKA ................

Cd................................No więc wzięłam A.N i pojechałam z nią nastawiona bardzo bojowo.Poszłam do lekarzy i pytam -"kiedy mogę wziąć syna ?.Właściciel dał nam jeszcze miesiąc a potem będę myśleć jak go przewieźć na to nowe mieszkanie  "-"Nie było jeszcze konsylium w jego sprawie postaramy się jak najszybciej "usłyszałam."Pytałam znajomych lekarzy powiedzieli ze pomogą  i pielęgniarki tez pomogą znają go z oddziału ."Czy wie pani że on potrzebuje opieki 24 h na dobę ? Tak wiem i się podejmuje ile razy mam mówić ? "-"Ta i ci pseudo lekarze pani pomogą tak ?"Szczeka mi opadła normalnie zatkało mnie ."Musi mieć pani koncentrator tlenu ,ssak ,jedzenie itd łózko specjalne ma pani ? "-"nie mam ale oni czekają na sygnał kiedy wychodzi do domu ,prosili tylko o papiery ze przekazujecie dziecko do hospicjum żeby już mogli działać "-".Przykro nam ale nie możemy bo nie było konsylium .-"To proszę je zwołać jak najszybciej bo jeśli on umrze w szpitalu nie daruje wam !"Wyszłam poszliśmy do seby ,wyglądał źle miał dość już nie chciał rozmawiać był zły bał  się ze umrze tam, a ja nie mogłam nic zrobić nic ...................tylko się modlić .Spojrzałam na A.N i ona na mnie spojrzała wyszliśmy za drzwi i obie stwierdziłyśmy że on się poddał ,że mogę nie zdążyć.Po chwili przyszła pani dr.i powiedziała że seba wyjdzie do domu we wtorek a to był czwartek ,ucieszyłam się ale bałam się że nie zdążę wiedzieliśmy ze zmienili zdanie bo podejrzewali ze odejdzie. Mówię Seba wyjdziesz do domu ,zero reakcji ,wracałyśmy do domu i modliłyśmy się żeby wytrzymał.Po powrocie  do domu nie mogłam sobie znaleźć miejsca ,papierów mi nie dali o przekazanie seby do hospicjum bez tego nie mogłam nic zrobić.W nocy nie spałam ,myślałam . Rano postanowiłam walczyć,  zadzwoniłam do sklepu medycznego łóżko zamówiłam już wcześniej czekało na sebe potrzebowałam koncentrator ,powiedziano mi że jest ,nie miałam tylko ssaka i żywności specjalnej .potem zadzw do szpitala mowie mam wszystko wypiszcie papiery i mogę dziś wziąć odp była taka -"ma pani koncentrator i łóżko itd -"mam" -"ale jak ? -"po prostu mam "-wie pani to tak szybko nie działa on ma ustalone na wtorek wyjście ". Popłakałam się .Skończyły mi się pomysły :(Poszłam wziąć prysznic,stojąc tam ,skuliłam się jak dziecko :( płakałam i modliłam się powiedziałam -"Boże wiem że go chcesz ,nie wiem czemu ,rozumiem ale proszę daj nam jeszcze trochę czasu razem pozwól mi go wziąć do domu choć na trzy dni proszę 'Potem zadzwoniłam do A .N i powiedziałam jej że idę do sklepu medycznego kupie wszystko co mu potrzebne wezmę łóżko i koncentrator może jak przystosuje pokój do niego to mi go dadzą do domu  ,oraz do jego ulubionej pani dr A.D pediatra, kochana kobieta poprosiłam ja ze by się wstawiła za nami. Będąc w sklepie dostałam tel to był cud ,Bóg mnie wysłuchał zadzwonili i powiedzieli ze mam go wziąć do domu już teraz ,wieczorem będzie karetka mam tylko przyjechać wcześniej i wszystko podpisać i go spakować.Płakałam ze szczescia w tym sklepie ,pomogli mi wszystko przewieźć do domu złożyli łózko ,ja jeszcze musiałam tylko podlecieć do hospicjum a ze nie miałam dokumentów to oni musieli do nich dzwonić i prosić o przesłanie im faksu .Jeszcze tylko został mi do załatwienia ssak ,który spadł nam jak z nieba dosłownie ,nowiutki przywiozła pani G .K  ,działy się cuda :)Ten dzień szybko zleciał zorganizowałam pomoc w niesieniu go do domu obstawę medyczna 2 lekarzy pediatrów oraz pielęgniarki z oddziału dziecięcego i pojechałam po syna .Sebe mieli przywitać A.N ,D.B jego przyjaciel ,oraz lekarze i pielęgniarki no i my :) Serce moje się radowało chciałam zobaczyć usmiech na jego twarzy żeby zobaczył ze dotrzymałam słowa cdn....................................
Seba nie reagował już :( 

niedziela, 16 sierpnia 2015


22.08. będą twoje urodzinki synku  -17 lat byśmy świętowali ,ale cie nie ma ,tam w niebie biegasz po pięknej łące, a ja  :(  Znów kwiaty synu Ci przyniosę,Kwiaty na Twoje urodziny .Róże i żółte tulipany,To teraz prezent mój jedyny.Lampkę zapalę i posiedzę,Tu obok Ciebie na ławeczce znowu z Tobą porozmawiam,Przy zapalonej  świeczce. MAMA -Tęsknię,Kocham ,  kiedyś tam spotkamy się w niebie ,czy rozpoznasz mnie gdy spotkamy się ,czy przywołasz mnie gdy spotkamy się w niebie ,czy przytulę cie gdy spotkamy się w niebie powiedz jak mam żyć gdy ty masz być tam hen w niebiosach :(

czwartek, 13 sierpnia 2015

:(:(:(........................

Tu Seba się już pomału wyłączał,zaczął się poddawać  ,chciał do domu ,nie chciano mi go dać.Czasem myślałam że go karano za to że ja im zawsze coś zarzucałam , a ja tylko walczyłam o niego .Kocham cię synku i tęsknię.

Kwatera małych grobów na cmentarzu,my długo żyjący,mijamy ja chyłkiem ,jak mijają bogacze dzielnice nędzarzy ....................................................................  

Tu leżą Sebus, Zosia, Jacek i Dominik,
przedwcześnie odebrani słońcu, księżycowi,
obrotom roku, chmurom.
Niewiele uciułali w bagażu powrotnym.
Strzępki widoków
w liczbie nie za bardzo mnogiej.
Garstkę powietrza z przelatującym motylem.
Łyżeczkę gorzkiej wiedzy o smaku lekarstwa.
Drobne nieposłuszeństwa,
w tym któreś śmiertelne.
Wesołą pogoń za piłką po szosie.
Szczęście ślizgania się po kruchym lodzie.
Ten tam i tamta obok, i ci z brzegu:
zanim zdążyli dorosnąć do klamki,
zepsuć zegarek,
rozbić pierwszą szybę.
Sebastian , lat szesnaście ,
z czego siedem miesięcy na leżąco i patrząco w sufit.
Rafałek: do lat pięciu brakło mu miesiąca,
a Zuzi świąt zimowych
z mgiełką oddechu na mrozie.
Co dopiero powiedzieć o jednym dniu życia,
o minucie, sekundzie:
ciemność i błysk żarówki i znów ciemność?
KOSMOS MAKROS
CHRONOS PARADOKSOS
Tylko kamienna greka ma na to wyrazy.

WYZWANIE ..................................

Cd...................................................No więc poprosiłam lekarzy o pełna dokumentację mówiąc że chce się skonsultować z innymi specjalistami ,najpierw jednak zapytałam czy Seba może wyjść do domu  i jakie są rokowania ,często rozmawiałam z synem i on mówił -"Mamo zabierz mnie do domu ja umrę oni  cie kłamią, a ja chce umrzeć w domu"Te gady bo inaczej nie mogę ich nazwać mówili o jego śmierci przy nim,a mi że nie wykorzystali jeszcze wielu możliwości przez jego ciągłe infekcje.Powiedziano mi że nie wiedza czy dadzą rade tak szybko skserować dokumenty i ze trzeba za nie zapłacić ,mówię ok ale najpierw musi pani zejść do archiwum poszłam ,pani mówiła z archiwum ze bez zgody lekarzy nie będzie nic kserować ze mam napisać do nich wniosek .Napisałam im ten wniosek ale oczywiście nie mieli czasu żeby zadzwonić i potwierdzić .Wiec powiedziałam ze jeśli nie dostane dokumentów to ściągnę telewizje ,pani z archiwum zadzwoniła na oddział i powiedziała że prosi o jak najszybsza zgodę o wydanie dokumentacji i tylko dzięki tej pani i jej zaangażowaniu (dopilnowała wszystkiego)dostałam dokumenty .Poszłam do syna i mówię -"synku nie będzie mnie dwa dni dasz rade ?jadę po ratunek do Warszawy ,pogadam z panią profesor może ona nam pomoże ."Jedz mamo i zabierz mnie stad chce umrzeć w domu, a jak już odejdę to obiecaj że weźmiesz mnie na ręce tak jak wtedy gdy byłem mały".Płakałam bałam się go zostawić na jeden dzień, a tu były dwa dni .Pojechałam więc do Warszawy ,dzięki  znajomej mogłam zanocować u jej córki ,rano udaliśmy się do centrum zdrowia  dziecka w Warszawie.Jechałam z nadzieja że może ocalę  syna.Podałam dokumenty i czekałam .................czekałam .............trochę to trwało zostałam poproszona do gabinetu ,przywitała mnie starsza pani w okularach i z ciepłym uśmiechem poprosiła żebym usiadła.Zapytała -"czy wie pani co to za guz ? -"Wiem"-odp, -"hm  widzi pani ,ten guz jest najbardziej złośliwy,jestem zdziwiona że nie konsultowano się zn ami  wcześniej,na tą chwile pani syn nie ma żadnych szans ,bardzo mi przykro ,jedyne co może pani zrobić to wziąć go do domu ."."Jak to nic już nie można zrobić ? Pokaże pani filmik jak on ćwiczy."Pani profesor wstała i podeszła do mnie  i chwyciła mnie za ramiona ,on walczy ale jego życie jest i będzie  wielkim cierpieniem  ,chce pani tego?"Zycie można przedłożyć ale tylko wtedy gdyby żył jeszcze w komforcie i pytanie co on by chciał ."? Zna pani jego zdanie ?" Tak on chce odejść w domu "-odp ."To proszę wziąć go do domu ".Ja chce ale oni nie chcą mi go dać i nic i tak nie robią proszę mi pomoc go zabrać do domu ."Ja płakałam i pani profesor tez -"Naprawdę bardzo mi przykro gdybym mogła pomogłabym mu ,wie pani kiedy mam uczucie że osiągnęliśmy sukces ? Wtedy gdy przedłużam życie dziecku które może przeżyć jeszcze np 5 lat ale w komforcie bez bólu ,a tu nic już  nie mogę zrobić dla niego ."Proszę wrócić i przekazać lekarzom żeby wysłali faks odnośnie prośby o konsultacje a ja im napisze ze maja go przekazać do domu ,tyle mogę zrobić. Przytuliła mnie na koniec ,musiałam się wypłakać.Jadąc do domu   myślałam co napiszę  na portalu społecznościowym żeby młodzież się nie załamała,zadzwoniłam tez do szpitala i mowie-" proszę natychmiast wysłać faks z prośba o konsultacje do pani profesor ,a ja jutro będę rano i porozmawiamy ." "Dobrze już wysyłamy "usłyszałam odp .Rano spotkałam się z lekarzami ,oczywiście nie wysłali faksu ,niby czekali za mną.Powiedzieli - "Dziś wyślemy ". I tak nie wysłali powiedziano mi że musi się zebrać konsylium i to ustalić ,byłam na granicy wytrzymałości,Seba ciągle pytał-"jak długo jeszcze mamo ?"To jakiś koszmar ciągle utrudniali .W końcu się wkurzyłam i postanowiłam to sprawdzić minął tydz od wizyty w Warszawie i nic się nie działo ,Seba czuł się gorzej coraz częściej spal wiedziałam że jak nic się nie zmieni on tam umrze .Pomału się wyłączał,wiedziałam że mnie słyszy,bo było widać ja ruszają się  gałki oczne ale nie chciał  już ich otwierać ,załamał się. Myślę sobie coś tu nie gra ,coś kręcą ,poszłam do sadu  tam szukać pomocy i przy pani kurator zadzwoniłam do szpitala i pytam wysłaliście już pismo z prośba do Warszawy ? -Tak zostało wysłane !"ok zadzwoniłam jednak do Warszawy i pytam -"Doszło jakieś pismo z Poznania ?" -"Bardzo mi przykro ale nie ""odp głos w słuchawce .Byłam wściekła zadzwoniłam jeszcze raz do Szpitala  gdzie leżał syn -"A jak wysłaliście to pismo to listem czy faksem ?" ,byłam nie ugięta -"Faksem proszę pani "no i kolejny telefon do Warszawy "-czy doszedł jakiś faks z Poznania" itd itd -"Nie nic nie ma "a wiadomo przecież ze taki faks idzie bardzo szybko ,dotarło do mnie że kłamali .Więc jeszcze raz zadzwoniłam, pani kurator w szoku ",mówi niech pani dzwoni ".Zadzwoniłam i mówię tak "dlaczego mnie kłamiecie ?żaden faks żaden list nie doszedł do Warszawy jeśli jeszcze dziś nie dojdzie  to będziemy inaczej rozmawiać  ! - "Dobrze to ja zaraz to sprawdzę" usłyszałam nerwowy głos pani dr. ...............................Cdn

niedziela, 9 sierpnia 2015

POWRÓT DO KOSZMARU......................................CZĘŚĆ 4

Cd..............................................Przepraszam was że trochę mnie nie było ,ale wiadomo trzeba czasem odpocząć.Więc tak jak pisałam po konfrontacji nie wiele się zmieniło ,raz widziałam że czyścili salę bo mieli chyba inspekcje od góry z powodu jakiejś bakterii.A potem znów było tak samo. Pielęgniarki chyba dostały opier... bo jak weszłam na oddział i jedna z nich mnie zobaczyła wpadła do ich pokoju i powiedziała" ty Kaszakowa jest " a druga na to "teraz patrz jak się załatwia takie sprawy odechce się jej wszystkiego" śmiać mi się  chciało z nich bo doskonale było je słychać i to nie pierwszy raz gadały coś na mnie,no wiec wyszły do mnie i z takimi słowami mnie przywitano wręcz podniesionym ostro tonem cytuje "masz piżamę ,masz wodę ?" a ja na to" tak mam ,a jedno pytanie od kiedy to ja z Panią na ty jestem ?A wracając do pytania to tak interesujecie się pacjentem ze ciężko zajrzeć do szafki ?pokazać mam wam gdzie piżamy są zawsze jak wychodzę to mowie gdzie co jest żeby przekazały panie drugiej zmianie,wy sobie jakieś jaja ze mnie robicie. Prośże zapraszam do jego sali pokaże gdzie co on ma i przy okazji sprawdzę ile zużyliście środków do mycia bo mogę się założyć ze dziś nie był myty ." I na tym się skończyło.Pani spuściła z tonu oznajmiła tylko że syn dopiero myty będzie,że zaraz przyjdzie. Cóż nie dotarła,syna ja myłam ,za to przyszła pani dr która powiadomiłam o tym incydencie i pokazałam -"piżamy są?" Są  ,kosmetyki ma? Ma."Więc pani w czym problem ,czyżby dotknęło je to ze naskarżyłam o tamtym incydencie?"Porozmawiam z nimi i na tym rozmowa się skończyła. Skąd wiem że nie przekazywali sobie informacji jak kończyły dyżur?Otóż jak pisałam w poprzednich postach ,panie pielęgniarki czasem nie zdawały sobie sprawy czy jestem lub kiedy byłam ,gdyż rano dzwoniłam co dzień i przed wyjazdem pytałam jak z nim i co zamierzają.Wiec pewnie myślano że nie przydaje,wiem ze miały mnie dość, bo  dzwoniłam nawet po powrocie do domu.Był taki dzień kiedy syn dostał ataku padaczki i trzasł się cała noc ,dosłownie latał na łóżku byłam przy nim do rana,przyszła pielęgniarka i powiedziałam czy poprosi lekarza bo on cały lata po łóżku a wydaje mi się ze tak nie powinno być.Lekarz stwierdził  że poda  mu coś.Rano wyszłam na pic się kawy,na parter wychodziłam krotko przed ich zmiana  .Jak wróciłam była już zmiana pielęgniarek,zatrzymałam ja i zapytałam czy wszystko w porządku chodziło mi o to czy nic się  nie wydarzyło przez te parę minut ,bo u niego wszystko mogło się zmienić w każdej minucie-odp -"Nie ,nie przespał cała noc wszystko było ok" -opadły mi  ręce jak skoro ja byłam przy nim cała noc i on miał atak padaczki, zgłaszałam to w nocy kilka razy ale tylko raz mu coś podano.Stad wiem że nie przekazywali sobie informacji ,często zapominano o nim,a co gorsza zwlekano z leczeniem .Chciałam go wziąć na własne żądanie ale wtedy nie dali by mi nawet leków do domu ,postanowiłam działać, jeszcze szybciej.  Zaczął się wyścig z czasem. Cały czas byłam pod presja .Czas ,czas muszę zdążyć i  dotrzymać obietnicy.  Spotkałam się z właścicielem mieszkania i poprosiłam o przedłożenie umowy najmu o miesiąc odpowiedziałam mu jaka krzywdę mu robią .Zgodził się .Teraz brakowało już tylko poświadczenia innego lekarza i jego świeżego spojrzenia na sprawę, np z Warszawy o wydanie mi syna do domu.Nie myślałam wtedy czy dam rade ,  jak ja potem go przewiozę na tamto mieszkanie ,jak ogarnę przeprowadzkę ,do tego jeszcze jak zdążyć z remontem ciągle czegoś brakowało ale ważne było żeby go zabrać do domu, spełnić dana mu obietnice.Dlatego tez zadzwoniłam do Warszawy i błagałam tamta kobiet żeby opowiedziała historie mojego syna pani profesor ,oddzwoniła i umówiła nas na spotkanie w miarę szybko był termin.Teraz musiałam jeszcze zdążyć zrobić ksero dokumentów i powiadomić ich ze syn będzie konsultatywny przez innego lekarza.I tu się zaczęły schody,stres mnie wykańczał ,moje życie biegło odrobinę za szybko ,czasem ciężko było złapać oddech  a czasu było coraz mniej ..........CDN.........................

piątek, 7 sierpnia 2015

KONFRONTACJA ................................

Cd...................................Tak jak pisałam ,postanowiłam coś z tym zrobić poprosiłam lekarza rezydenta i powiedziałam jej że takie sytuacje maja miejsce było widać że ja to ruszyło i była wstrząśnięta i uwierzyła mi .Powiedziała że pójdzie i porozmawia z lekarzami i oddziałowa pielęgniarek ," na pewno będziemy to wyjaśniać "-odp ,po około godziny zawołano mnie. Myślałam wówczas że w końcu ten koszmar się skończy i będą dbać o Sebę ,byłam jednak w błędzie.Weszłam do pokoju lekarzy, na ich twarzach była powaga i złość.Pani profesor powiedziała -"słucham o co chodzi proszę mówić " .Mówię że syna zostawiono nago po zabiegu cewnikowania , profesor powiedziała-" to niemożliwe mamy wykwalifikowany personel który dba o pacjentów" -"No raczej nie dba wiele razy to zauważyłam i nie tylko ja bo mam świadków na to i jeśli to się nie zmieni będę musiała podjąć inne kroki na razie jestem w stanie zrozumieć ze macie tyle dzieci i  można coś zapomnieć np: godz podania leku itd ale to już była przesada ,mam filmik na którym widać ze syn się nie rozkopał i wiele innych filmików gdzie jest brudno na sali ,był dzień kiedy przykryto syna mokra kołdra przy otwartym oknie jesienią ,a wy się dziwicie czemu on ma zakażenia ?Ja się nie dziwie.To że jestem co drugi dzień to nie oznacza ze mam syna gdzieś i ze nie będę zwracać wam uwagi.-"pani profesor odp."to proszę siedzieć i go pilnować jak jest pani taka mądra lub zmienić szpital !" No i wtedy się zaczęło .Jestem osoba która zwraca uwagę na szczegóły a ze w życiu wiele przeszłam rozpoznaje emocje ludzi ,którzy kłamią i chcą coś ukryć.Więc zauważyłam nerwowe zachowanie pielęgniarki, oddziałowej ona wiedziała o czym mówię  ,próbowała zmienić temat i zarzucić coś mi- "A pani przynosi dziecku piżamy ?bo on nie ma! i cała się trzęsła nie potrafiła ukryć emocji ,- "Tak piżamy ma na bieżąco i wiele razy zwracałam uwagę żeby nie brać ich do prania bo giną tzn przepraszam nie wracają do syna na dolnej półce jest kartka jest tam napisane "Piżamy brudne proszę zostawiać mi "a u góry kartka- "Piżamy ,ręczniki ,bielizna czysta ,jestem co drugi dzień i zabieram je do domu ".Na to ona kosmetyki do pielęgnacji kończą się,Środki i kosmetyki są w szafce Seby obok łózka wystarczy zajrzeć! Oddziałowa usilnie próbowała się czegoś dopatrzeć ale jak widać była mało doinformowana.Zarzucono mi że niby jak wychodziłam to nie przywiązałam syna i sobie coś wyrywał ,"nie tego to mi na pewno nie wmówicie, bo tez mam świadków na to, np A.N, zawsze jak wychodzę ja ,czy ona to informujemy was że syn jest przywiązany i że prosimy o sprawdzenie"-zapadła cisza .Pani Profesor powiedziała mi tylko to, że oddziałowa porozmawia z pielęgniarkami i to wyjaśni.Na tym etapie rozmowa się skończyła.Rozmowa może tak, ale nic więcej się nie zmieniło ,pogorszyłam tylko sytuacje . Problem w tym szpitalu polega na tym że lekarze nie biorą pod uwagę tego że takie rzeczy dzieją się pod ich nosem ,(,tzn myślę ze wiedza, udają ze tego problemu nie ma )bo   maja za mało personelu w skutek tego pielęgniarki pozostają bezkarne.Nie mówię że wszystkie takie są ,bo poznałam tez takie które profesjonalnie podchodzą do pacjenta i z życzliwością ,lecz niestety to było tylko na neurochirurgi lub w naszym hospicjum i szpitalu dziecięcym. No więc postanowiłam że wszystkie kosmetyki poustawiam na parapecie i zaznaczę ile było jak wychodziłam a ile będzie po jednym dniu mojej nie obecności ,skoro są używane to będzie ich mniej prawda?Niestety nie były używane ,lub były minimalnie używane jak sobie o Sebie przypomniano,jak zapytałam dlaczego nie był myty dziś ?usłyszałam -"bo on nie chciał" .Dziwne bo jak ja chciałam  go umyć to pozwalał. Widząc że ich postawa nic się  nie zmieniła i na nic była moja rozmowa ,postanowiłam szukać ratunku gdzie indziej i zabrać go do domu i to jak najszybciej .O tym co dalej się działo w następnym poście.CDN..................Pamiętacie to zdjęcie ?Tu Seba powiedział A.N że chce umrzeć, wiecie teraz dlaczego to mówił ,ale chciał żyć dla mnie dla was i na dowód tego ze obiecuje ,ze będzie walczył podniósł dwa palce chciał pokazać ze walczy .Gest VICTORIA -oznacza ZWYCIĘSTWO .