wtorek, 4 sierpnia 2015

POWRÓT DO KOSZMARU....................................

Cd.......................................I znów onkologia:( Nastał ten dzień którego się tak bałam syn wrócił na onkologie,spieszyłam się bo już czułam co on musi tam czuć,Był na tej samej sali ,sam z zakazem odwiedzin i bał się że znów nie dadzą mu jeść.Jak weszłam płakał ,strasznie płakał miałam wrażenie że krzyczy to był niemy krzyk."Synku nic się nie bój ,pójdę pogadać z nimi wszystko im wygarnę nie pozwolę cie skrzywdzić "powiedziałam a on -"mamo ja tu umrę ,mamo wole umrzeć niż tu zostać znów nie dadzą mi jeść .Serce to mi waliło jak młotem w gardle mnie ściskało ,myślę Boże co ja mam robić.Poszłam porozmawiać z lekarzami uspokoiłam go i wyszłam na korytarz obmyślać strategie. Wzięłam głęboki oddech ,do kieszeni wsadziłam tel z opcja dyktafon,bałam się ale musiałam z nimi pogadać.Obiecałam sobie ze postaram się zachować spokój i rozmawiać ,myśląc ze może uda mi się wynegocjować dla syna inny pokój ,żeby nie był sam i powiedzieć im ze syn się boi ze znów będzie głodzony.Weszłam do ich pokoju byli tam wszyscy z którymi chciałam porozmawiać.Wysłuchałam ich co zamierzają dalej oczywiście trwały przygotowania do chemii niby,nie wytrzymałam nerwy mi pościły gdy powiedzieli ze syna nie przeniosą do innej sali mimo iż powiedziałam ze on nie chce leżeć sam,powiedziałam tez że on boi się ze nie dostanie jeść i przetoczyłam słowa które mi powiedział jak i to co mówiły pielęgniarki z neurochirurgi na temat ich oddziału.Wtedy zaczęła się wojna,wsiadły na mnie jedna przez druga ze to pomówieni i ze to jest karalne ze żądają konfrontacji mowie ok nie ma sprawy.Powiedziałam ze neurochirurg stwierdził iż nie miał żadnego porażenia przełyku i być może mógł już jeść dawno a był 2 miesiące bez jedzeni i picia.Z ust pani dr padły więc takie słowa cytuje bo utkwiły mi w pamięci -"Przez to zasrane żarcie o które tak pani walczy mógł się zachłysnąć i umrzeć ,dlatego baliśmy się mu podać cokolwiek ,ale się wkurzyłam odp- "To albo leczymy albo boimy się leczyć",on wiedział  w jakim jest stanie i wiedział co może się zdążyć.Mówiono mi że syn nie wie co mówi ,hm ok to w takim razie dlaczego chcieli żebym to ja podejmowała decyzje za niego ?Skoro nie wiedział co mówi to  nie robiło by mu to żadnej różnicy czy ja decyduję za niego prawda?Bo by nie wiedział nawet ,miałam wrażenie że chcieli zrobić z niego osobę która nie wie co mówi( takie ich zabezpieczenie).Na początku chciałam to zrobić bo bałam się ze syn jak wejdzie w wiek 16 lat to nie będzie chciał być leczony ale on chciał.Skąd to wiem że był świadomy ?O toż dostałam książeczkę z czarno białymi figurami i mu je pokazywałam i on je rozróżniał ,wiec mówił wszystko świadomie.Były momenty gdzie miał halucynacje i nie wiedział co mówi, pisałam o tym ale tak było, na początku po operacji.No więc nie przeniesiono go ,powiedziano mi że ustala termin konfrontacji.Więc czekałam.Chciałam dobrze rozmawiając z nimi ,ale tylko pogorszyłam jego sytuacje.Za co cię bardzo przepraszam synu :(.CDN .........................................................................

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz