czwartek, 27 sierpnia 2015

DOTRZYMANA OBIETNICA...............................................

Cd...............................Przyjechałam po syna :) weszłam na oddział miałam uśmiech na twarzy ,cieszyłam się ze wychodzi do domu ,czułam że teraz będzie dobrze ,że mogę przenosić góry i że nie jestem sama."Synku idziesz do domu"!- dosłownie wykrzyczałam w progu .Żadnej reakcji z jego strony, a oczekiwałam uśmiechu ,czegokolwiek nic,nawet nie odwrócił się w moja stronę:(.Ale słyszał mnie wiem to, widziałam ruch gałek ocznych pod powiekami,wiedziałam ze on nie wierzy ze stracił nadzieje ,ze woli już sie poddać.Gdy był już spakowany poszłam po dokumenty wypis itd ,doznałam szoku jedzenie do pega dostałam tylko na trzy dni .A wiadomo było że jest piątek i nie dam rady w te dni nic załatwić.Bo żeby załatwić takie jedzenie ,trzeba mieć dopasowana żywność przez lekarzy z Poznania ,proces jest długi musisz dowieźć dziecko lub oni przyjeżdżają i badają krew na jej podstawie dobierają żywność itd ,a on miał tylko na 3 dni.Zrozumiałam , oni myśleli bądź wiedzieli ze tyle mu zostało. Że odejdzie.N receptę miałam tylko parę butelek nutrini i jakieś 3 butelki po 500ml to było za mało. Pomyślałam ok pomyśle w domu nie teraz .Dam rade.I Wróciłam na sale z z lekarzem i pracownikami transportu medycznego ,wtedy ten pan odezwał się i powiedział -"Chłopcze obudź się wracasz do domu "- wtedy zdarzył się cud ................ Seba otworzył oczy odwrócił głowę,rozejrzał się,powiedziałam -"tak synku wracasz do domu"-leciały mi łzy ,były to łzy radości,pomieszane ze strachem i smutkiem ,oboje wiedzieliśmy co to oznacza ,lecz to było nie ważne , bo on wracał .Wracał do domu ,dotrzymałam danej obietnicy .Mina pielęgniarek na ten widok ,byli zszokowani bo on zareagował ,rozglądał się widać było z jaka ulga opuszcza szpital.W karetce cały czas rozmawiał z opiekunem medycznym ,ja byłam z przodu ,on mówił ze ma rodzeństwo ,że cieszy się ze wraca do domu . Ta kobieta umiała czytać z ruchu warg ,zapytała czy mamy kota ,bo on mówił ze tęsknił za nim i za rodzeństwem ,odp ze tak mamy kota .Piszę to dlatego że w szpitalu wiele razy mi wmawiano że on nie wie co mówi żeby ukryć zaniedbania względem jego ,a jak widać był świadomy ,były momenty że majaczył ale to było na początku choroby i czasem po operacji ,potem mu to mijało. Dojeżdżaliśmy do domu ,cały czas monitorowałam telefonicznie czy wszyscy dotarli już pod blok ,było ślisko mroźno to  był już  grudzień. Wyczekiwany powrót Seby to był CUD. Wszyscy czekali ,lekarze, pielęgniarki jego ulubiona wychowawczyni A.N ,jego przyjaciel D.B i my jego rodzina.To był wielki dzień dla nas wszystkich ..Seba został zbadany ,pojechaliśmy wykupić leki ,wytłumaczono mi co i jak i że na drugi dzień przyjdzie ktoś do pomocy z hospicjum a potem będę musiała dawać sobie rade sama ,nie przerażało mnie to,ważne że był w domu :) on tez się cieszył choć nie dowierzał .W pierwsza noc zapytał -"Mamo czy ja jestem już w niebie ? " -"nie synku w domu jesteś :) " -"To tak jakbym  już prawie był  w niebie "odp mi.Cdn..............................
Pierwszy poranek w domu :) objął mnie ramieniem :)  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz