Translate

....


.

.

.

.

.

piątek, 31 lipca 2015

KONCERT DLA LEWEGO:)

 Relacja z koncertu :)



 3;25 z dedykacja dla Seby 0;34 dla Lewego

DLA PRZYJACIELA

Piosenka napisana przez kolegę :)

OD KOLEGI NA POŻEGNANIE Szpila - Lewy wracaj

Ku pamięci Seby :( [*] tęsknię synku 

PROBLEMY :(

Cd.......................Problemy sypały się jak z kapelusza ,właściciel wynajmowanego mieszkania chciał je sprzedać w każdej chwili mogliśmy być bezdomni, a co za tym idzie straciłabym dzieci bo poszły by do domu dziecka ,kończyły się pieniądze na wynajem noclegu i żywność dla dzieci. Nie wiedziałam gdzie pójść z racji tego ze przekraczam dochód (pieniądze na dzieci alimenty itd )nie mogłam liczyć na pomoc z MOPS-u.Byłam w dołku psychicznym i fizycznym ,to był koszmar.Ale ktoś nad nami czuwał nie opuścili nas prawdziwi przyjaciele jak i młodzież.Młodzież skrzyknęła sie i postanowiliśmy zrobić wspólnie koncert z udziałem raperów z Gniezna jak i przyjacielem Wojtka Z, z R23 ,czułam że damy radę jeszcze nie wiedziałam jak ale widziałam w nich zaangażowanie i zapał.To oni mnie wsparli swa wiarą ,że damy rade. Trwały więc przygotowania do koncertu.W tym czasie Seba stracił wzrok i przestał mówić szeptem :(potem wzrok mu wrócił, najpierw widział na jedno oko.Przebył tez mnóstwo innych zabiegów .Komunikacja z nim stała się utrudniona ,musiałam nauczyć się czytać z ruchu warg gdy płakał ciężko było mi go zrozumieć wtedy się denerwował.Czasem na mnie krzyczał że go nie rozumiem.Wtedy prosiłam żeby nie płakał i mówił wolno z biegiem czasu się nauczyłam i tylko ja i poszczególne osoby go rozumiały, jak np jego wychowawczyni która jest mi bardzo bliska.Tak A.N cudowna osoba ,która odwiedzała go i opiekowała się mała na czas mego pobytu w szpitalu ( w okresie wakacji ).Potem przyszedł wrzesień i było ciężko właściwie coraz ciężej ,mała nie chciała z nikim zostawać nawet na noc tylko u A.N czuła się dobrze,wiec musiałam jeździć co drugi dzień do syna (jak dzwonili to jechałam od razu nawet z mała która nie wpuszczali do brata :(a o na wtedy krzyczała na korytarzu widząc jakiegoś chłopca (myślała ze to seba ) -Seba ,Sebolek ,Sebus on tam jest ja chce do Sebola !  Serce mi pękało ...........byli tak ze sobą zżyci.No i młodszy syn tez przechodził to wszystko po swojemu  ,zaczął mnie oszukiwać i jak byłam u Seby wagarował ,wszystko się waliło....................Czasem miałam dość ,ale co jeszcze mogło mnie spotkać już chyba nic gorszego..........tak myślałam ,byłam jednak w błędzie.Zaznaczam że niebawem wstawię posta odnośnie jak zajmowano się moim synem pod czas mojej jednodniowej nie obecności ,lub co  zastawałam jak przyjeżdżałam.Nie będę podawać nazwisk ,danych szpitala jak i oświadczam ze mam dowody w postaci filmików, nagrań głosowych  nie które z nich postaram się udostępnić na blogu.Są tez świadkowie. Po prostu ludzie którym ufałam nie dali mu szansy tak uważam ,może i by odszedł ale mógł jeszcze coś przeżyć ,a przeżył koszmar jak zwracałam im uwagę stałam się nie rodzicem a wrogiem Nr1 ,dawno mi ostrzeżenia że ich pomawiam i że może się to skończyć sądem. Próbowano mi wmówić że syn ma uszkodzony mózg i że wszystko co mówi jest kłamstwem. Na jednym z nagrań słychać jak inny lekarz pod czas mojej rozmowy przyznaje się ze nie jest na dyżurze  tylko jest od rana i nikt go nie powiadomił o zbadaniu mego syna był to laryngolog ,a mi mówili ze przyjdzie go zbadać czekałam cały dzień seba był bez picia i jedzenia ,płakał .Zadzwoniłam przy świadku i nagrałam ta rozmowę ,lekarz z oddziału syna powiedział ze nie widział potrzeby wołać lekarza dyżurującego .A prawda była taka ze mnie okłamali i lekarz nic o tym nie wiedział co słychać na nagraniu ,mało tego potwierdza ze seba wszystko rozumie .Zgotowali mu los gorszy niż w obozie  koncentracyjnym ,robili i utrudniali mi wszystko.Zabronili wpuszczać kogokolwiek do niego ,do mnie byli bardzo nie uprzejmi ,utrudniali mi zabranie syna do domu.Ale o  tym już nie długo ..................CDN

NIESPODZIANKA............

Cd.................Tak zbliżały się twoje 16 urodziny ,one były inne smutne i w wielkim cierpieniu,nie powinny takie być, ale nie mieliśmy na to wpływu.Długo myślałam nad prezentem ,kiedyś wybór prezentu był dla mnie łatwy a teraz .................była pustka.Dałabym ci gwiazdkę z nieba.życie bym oddała za ciebie synu.Byłam bezradna ,czułam się strasznie.W domu szukałam ratunku dla ciebie,przeszukiwałam internet szukając pomocy. Pisałam nawet do Stanów do Dr Burzyńskiego ,dostałam odp że nie każdy może być przyjęty ze mam wysłać dokumenty a samo wysłanie kosztuje kilkaset dolarów ,a mi się kończyły pieniądze i na dojazdy i na życie.Miałam też poszukać lekarza który podejmie się leczenia pod nadzorem dr Burzyńskiego .Wiec pełna nadziei zaproponowałam te metodę lekarzom , z nadzieja ze jest szansa.Odp była taka -Ze NFZ  nie sfinansuje tego i że oni się tego nie podejmą ,bo metoda Burzyńskiego nie działa dali mi do zrozumienia ze to oszuści,a i tak syn nie przeżyje pewnie transportu i gdyby istniała jakakolwiek możliwość to by mi powiedzieli ,a w przypadku mojego syna nie wykorzystali jeszcze wszystkich możliwości. Ufałam im ,mieli życie mego syna w swoich rękach.Wracając do twoich urodzin ,chciałam żeby były wyjątkowe ,wiec wspólnie z twoimi znajomymi doszliśmy do wniosku ze najlepiej będzie jak ,odwiedzi cie twój ulubiony wykonawca .Lubiłeś rap ,do mnie ta muzyka jakoś nie przemawiała ale czego nie robi się dla dziecka ?  Wspólnie  z panią z Fundacji udało się skontaktować z managerem Wojtka Zawadzkiego "Słoń "który był zaskoczony że to jego wybrano.Bałam się tego spotkania wiedząc jakim językiem się posługuję,muszę przyznać ze się pomyliłam co do jego osoby bo to całkiem sympatyczny młody człowiek który  wiedział jak się zachować w danej sytuacji.Tak wiec byłam sama podekscytowana taka niespodzianka jaka dla ciebie uszykowaliśmy był tez tort.Rano było jeszcze wszystko ok jak dzwoniłam ,czekałeś na nas.Lecz gdy dojechałam okazało się ze masz zakażenie w zastawce i musza szybko operować bo twój stan się pogorszył płakałeś  bałeś się ze nie już mnie nie zobaczysz  to miał być taki radosny dzień .......................Bałam się że nie zdążysz zobaczyć tortu i niespodzianki na którą czekałeś.Przyjechała pani z fundacji z tortem "Słon "już był w drodze,ale ty też już byleś w drodze na operacje, na korytarzu przytulałam cie pokazałam ci tort i płakałam szepnęłam ci do ucha co to za niespodzianka miała być i że musisz dać rade ,że będziemy czekać za drzwiami. Pokiwałeś głową że rozumiesz i pojechaliśmy,do słownie parę minut później dojechał Wojtek Z.  było mu przykro że nie zdążył, ale czekał z nami na korytarzu przed blokiem operacyjnym.Przez cały czas podtrzymywał mnie na duchu ,powiedział że to jego pierwsze takie przeżycie w życiu.Był też przy Tobie jak  zawozili  cie na salę.Gdy pozwolono nam już wejść byleś już świadomy w miarę kontaktowy ale wymęczony.Wojtek usiadł przy tobie i się przedstawił ,kiwnąłeś głową  ze wiesz kim jest i ze się cieszysz,dostałeś od niego prezenty ,to była krotka niestety rozmowa i odwiedziny bo musiałeś nabrać sil odpocząć nie chcieliśmy cie męczyć. Widać było ze mimo wszystko byleś zadowolony ,było widać niedowierzanie na  twojej twarzy ze to własnie Wojtek Z. cie odwiedził ,dostałeś tez prezenty takie o jakich marzyłeś.Kolejnym twoim marzeniem był powrót do domu......................i tu zaczęła się walka i o Ciebie I o Dom i o twoje Rodzeństwo ...............CDN ,
      ------------------------------Wizyta Wojtka Z."Słoń"

czwartek, 30 lipca 2015

KOSZMAR :(

Cd----------------------Onkologia -----------------------------------------------------------------------------------Sebuś  trafił na onkologie ,czekała nas pierwsza chemia ,taka bardziej agresywna miała trwać 3 dni.Zostałam uprzedzona że różnie może zareagować,że  nawet może się zdarzyć że odejdzie.Miewał halucynacje,mówił -"mamo czemu mnie okłamałaś bo nikola jest tu z tobą ,niech podejdzie do mnie "-byłam w szoku bo jej tam nie było .Zadzwoniłam do domu i przyłożyłam słuchawkę do ucha żeby usłyszał siostrę.Zapłakał i powiedział -"mamo to kto stoi w drzwiach ?"mówię -"synku Nikola jest w domu słyszałeś ,a jak wygląda ta osoba?" a on -"jak Nikola ma pomarańczowy dres",przeraziłam się bo Nikola miała taki dres w domu .Myślę że to były początki kiedy mózg zaczął w taki właśnie sposób wracać do pełnej świadomości , dzieje się tak jak ludzie są krotko po wybudzeniu i są po operacjach na mózgu ,lub mają guza mózgu .Pomału wracała mu pełna świadomość i nawet było słychać szept ,uczyłam go mówić na nowo  Często pytał -"mamo jak tam dzieci?" (rodzeństwo) -dajesz radę ?".Pytał o nich, bo zawsze czuł się najstarszy i odpowiedzialny ,taka głowa rodziny.Chemię przeszedł w miarę dobrze ,ale zachłysnął się jedzeniem i zrobił mu się ropień  na płucu.W związku z ta sytuacja zaprzestano dalszej chemioterapii,zabroniono podawać mu jedzenia i picia ,gdyż jak mi powiedziano musieli go najpierw podleczyć i sprawdzić czy ropień sam się wchłonie czy będą musieli go operować.Podawano antybiotyki.Znów czekanie ............biedny płakał,często pytał -"dlaczego mamo nas to spotkało ?".Co ja miałam mu powiedzieć,sama zadawałam sobie to pytanie.Najgorzej było gdy zapytał ile minęło dni ,dni? chyba tygodni tak pomyślałam ,powiedziałam że dużo ale to normalne bo to poważne operacje i ze damy rade ze trzeba być cierpliwym.Hm cierpliwym, ja bym też nie była cierpliwa, a co dopiero 15 latek ,zaczął się koszmar czasem było trochę lepiej ,czasem gorzej ,raz spal raz krzyczał -"Mamo chce już umrzeć proszę pomóż mi umrzeć"i próbował sobie wyrwać wszystko.Pewnego wieczora powiedział-" mamo i tak zrobię tak ze sama będziesz tego chciała i pomożesz mi odejść".Wiedziałam że cierpi i te słowa tez sprawiały mi ból ,cierpiałam razem z nim. Położyłam  się  w śpiworze na podłodze pod jego łóżkiem,a on walił ręka w łóżko żebym wstała ,żebym go poprawiała i za każdym razem pytał czy mam już dość i czy mu pomogę umrzeć,moja odp była - "NIE  ty będziesz żył nie mów tak",trwało to cała noc,co się położyłam to walił w łóżku i wstawałam,byłam wykończona psychicznie i fizycznie ta jego walka ze mną, a właściwie próbą złamania mnie.Rano przy udanej próbie wyrwania rurki  miałam dość ,poprosiłam o przywiązanie go do łóżka pasami .Serce mi pękało ale on był zdolny zabić się ,krzyczał-" mamo Dlaczego mi to robisz ?"-"Chcesz patrzeć jak cierpię ?"Boże, dziecko pomyślałam, jak ja wiele bym dała ,żeby zabrać ci ten cały  ból ,żeby być na twoim miejscu.Przytulałam cię i płakałam. Mówiłam ci że to tylko chwilowe ,okłamywałam siebie i ciebie,ale co a miałam ci synku powiedzieć.Miało być dobrze a nie było.Nadchodził dzień twoich urodzin ,chciałam żeby był szczególny ,chciałam spełnić twoje marzenie.I spełniłam...............CDN
Onkologia 

środa, 29 lipca 2015

List Nr 3 ----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------==Seba ==-----------------------------------------------------------O stary co się z tobą porobiło...................:( od zawsze pamiętam ciebie z uśmiechem na twarzy  ,pomimo ze ostatnio mało co gadaliśmy ,bo nasze drogi się nieco rozeszły................Co ciebie na mieście spotkałam to z uśmiechem pozytywnie nastawiony do życia .Ostatni raz co się spotkaliśmy w sumie przypadkiem na dłuższa chwile to było dzień po tym jak zrobiłeś sobie tatuaż .Mówiłeś wtedy ze boli cie tylko trochę ,a tak naprawdę widać było ze bolało strasznie ,uważałeś na ta rękę ,a gdy weszliśmy do ciebie do domu o razu smarowałeś ja maścią .Znamy się od dzieciaka i od zawsze pamiętam jaką uczuciowa osoba jesteś .Pamiętam jak kiedyś uczyliśmy się chyba historii albo przyrody u ciebie na podwórku i później jak zdałeś i wracaliśmy razem do domu po szkole to wszedłeś  do kwiaciarni jak jeszcze była na Grzybowie i  kopiłeś mi kwiatka ;).Pamiętam ze cieszyłam się jak głupia ;)Teraz jak to wszystko pisze to przypomina mi eis masa wspomnień z Tobą .Pamiętam jak zawsze po lekcjach na krzywym kole gruszki zbieraliśmy:),albo jak coś u ciebie gotowaliśmy dość nieumiejętnie i Twoja mama nas wyzywała o bałagan w kuchni hihi:) .Pamiętam tez twojego dziadka którego bardzo kochałeś .Pamiętam twoje urodziny i twojego psa nawet zdjęcia mam jeszcze na kompie z tych urodzin .Pamiętam tez twoje kłótnie z Mikołajem i to jak się cieszyłeś ze twoja mama jest w ciąży .To było w sumie dość nie dawno jak kiedyś u ciebie byłam i włączyłeś horror a ja się  bałam i później słuchaliśmy muzyki ,pokazywałeś mi swoje płyty .Pomimo ze już się nie trzymamy może jak kiedyś ,fajnie by było odnowić  nasz kontakt .Każdy z nas ma już inne towarzystwo itd.,ale mimo wszystko..........W sumie to mam nadzieje ze ten list przeczytasz już sam ,a nie tylko będziesz słyszeć .........Jak się dowiedziałam ze jesteś w szpitalu to nie sadziłam ze twój stan jest aż tak poważny dopiero ostatnio jak zobaczyłam ze leżysz  pod piety do tych maszyn .............aż mi się przykro zrobiło .Stary ! Pamiętaj ze jesteś twardy ,ze masz dla kogo żyć ,ze czekają z niecierpliwością na ciebie przyjaciele i twoja mama.Walcz do końca bo jeśli walczysz to wygrywasz lub przegrywasz na samym początku a mimo wszystko trochę cie znam ,wiem ze jak chcesz to potrafisz .Może w tej sytuacji to głupi przykład ale tak zemną walczyłeś w podstawówce żeby siedzieć pod oknem ze sobie to wywalczyłeś :P Tak samo będzie teraz !3maj się  .K.M.:)----------------------------------------Głupawka Z bratem :)
-Z siostra 
O to jeden z listów -----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------Drogi Sebastianie --------------------------------------------------------Dawno się nie widzieliśmy (to już dobry rok będzie).najważniejsze ze w miarę możliwości mogliśmy otrzymywać kontakt na Fb. Wszyscy ,czekamy aż w końcu wrodzisz do domu.................Poważnie gdy się o tym wszystkim dowiedziałam ,to doznałam szoku ,ale wiem ze Ty sobie poradzisz ......wierze w ciebie.Pamiętasz jak byliśmy na plaży z J.była zwała.....Hahna!Zasypałyśmy ciebie piaskiem!!! Dla takich chwil warto Być z nami (twoimi przyjaciółmi )przy których zawsze dobrze się czujesz..........Masz wielu znajomych (w tym mnie)którzy zawsze będą trzymać za ciebie kciuki ,a nie którzy nawet się pomodlą .........HEE!!!PAMIĘTAJ ,JESTEŚMY Z TOBĄ ....Pozdrowienia i do zobaczenia nie długo....Będę czekała,jak tylko się dowiem ze jesteś w domu odwiedzę cie .....Zapewne będziesz miał głośne powitanie !!!Pozdrowienia z HOLANDII .Ps .Jesteśmy z Tobą !!!Pamiętaj co by się nie działo ,wspieramy cię modlitwą. ------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------List nr 2-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------Sebol------------------------------------------------------------------------Wracaj do zdrowia ,wracaj i zapal światło które we mnie zgasło.Pamiętasz jak chodziliśmy razem na ryby ,jak zabrakło paliwa bo wuja nie zatankował i chcieliśmy iść na pieszo,ja zabrałem wiadro z rybami i poszliśmy daleko jednak nie uszliśmy  ,bo jak pamiętasz goniły nas jakieś psy ,zostawiliśmy ryby na drodze i zaczęliśmy uciekać.Wchodziliśmy na słupy hahah i oglądaliśmy się za siebie gdzie te psy .Potem jechał jakiś  gość rowerem i przywłaszczył sobie nasze ryby a my wróciliśmy do auta i czekaliśmy za moim bratem.Seba z kim mam jeździć na ryby teraz ?Sebol wstań ,obudź się przyjdź do domu .Mowie ci tak -TRZYMAJ się - a ty  wstań i powiedz tak A TY SIĘ NIE PUSZCZAJ ;)tak zawsze mi odpowiadałeś >N.D

Gdy się urodził nie widziałam świata po za nim ,byłam młoda mamą ,ale dawałam radę .Sebastian -jego pierwsze dni w domu :) i moja pierwsza kąpiel tak małej istoty :)
Listy od Przyjaciół które sprawiły że się obudził 

Seba w stanie Śpiączki farmakologicznej :(

WYBUDZENIE ..........

Cd...............Syna przewieziono na oddział intensywnej terapii ,w stanie śpiączki farmakologicznej.Udało mi się znaleźć nocleg na przeciwko szpitala w którym leżał.Od godz 14 można było wejść na oddział i być do 22 .Poznałam tam inne matki przyzywające swoje tragedie,z nie którymi mam kontakt do dziś.Wspierałyśmy się nawzajem.Bałam się ,że on się nie obudzi że już z nim nie porozmawiam,miałam koszmary .Pewnego dnia pani dr oznajmiła mi że on nie ma szans że się może nie obudzić.Wtedy to trzymając  go za rękę ,pomyślałam że ja im udowodnianie że się obudzi .poprosiłam jego kolegów ze szkoły ,wychowawców i innych znajomych na portalu społecznościowym ,o napisanie listów do niego.W tych listach było pełno miłości i wiary że się obudzi.Czytałam co dzień po kilka razy nawet te same listy.I nadszedł ten dzień kiedy postanowiono go wybudzać.......nie było reakcji.........mówili że to czasem trwa...ja czytałam dalej..........i dalej.........I tak  czytając jeden z listów,zobaczyłam ruch pod powieka.Zawołałam Seba ,Sebus to ja mama ,obudź się jestem tu,powieka bardziej zadrżała i poleciała łza.On mnie słyszał...................... ,wiedziałam.Zawołałam pielęgniarza,mówię widzi pan on zapłakał ,słyszał, a on ,że mam się nie nastawiać na to, bo to mogą być tylko nerwy,ze czasem tak jest.Nie ..........powiedziałam jest pan w błędzie, mój syn słyszy i się obudzi.Wieczorem musiałam pojechać do domu ,wiecie mam jeszcze inne dzieci ,trzeba było im tez poświecić czas ,poprać ,ogarnąć się.Rano dostałam tel ze szpitala. Zawsze się bałam jak dzwonili sami ,bo to przeważnie było coś złego,ale w tamten dzień się ucieszyłam. "Mam dobrą wiadomość pani syn się wybudził - oznajmił głos w słuchawce -jest świadomy,ma co prawda porażenie lewej strony ciała i nie może podjąć oddychania samodzielnie.Zła wiadomość jest taka że natychmiast musimy operować i założyć zastawkę żeby nie doszło do dalszych uszkodzeń w mózgu.'Cieszyłam się bo był świadomy, dla mnie matki to była nadzieja ze on da rade...............ze razem damy rade.Ta operacja to tylko pestka i pójdziemy dalej.Wzięłam jego kolegę  D.B i pojechaliśmy tam razem. Płakaliśmy w trojkę,kolega trzymał go za jedna rękę a ja za druga .był pod aparatura która oddychała za niego.Chciał ja sobie wyrwać,był w szoku.I co tu sie dziwić 15 latek pełen życia ,radości przykuty do łóżka nie wiedział ile czasu tam leżał a od czasu operacji minęło prawie dwa tygodnie.Bałam się mu to powiedzieć.Milczałam..........nie powiedziałam mu. Powiedziałam mu że jutro będzie operowany i ze będzie dobrze....ale kłamałam bo wiedziałam ze przed nami jeszcze długa droga.Popłakał się ,teraz już nie był spokojny,płakał miał strach w oczach i pytanie które widziałam -MAMO DLACZEGO NAS TO SPOTKAŁO ?ZA CO ? -tak kochani ,nie bez powodu jest to powiedzenie .ze oczy są zwierciadłem duszy.Zawiozłam go na operację,wszystko się udało. Zaczęto podejmować probe odłączenia go od aparatury ,mając nadzieje ze da rade oddychać sam...........nie dał rady.To było straszne patrząc jak go odłączają a on nie mógł złapać oddechu i odchodził.......tych prób było wiele.Po około 3 tyg zdecydowano się na tracheostomie Tracheostomia to jedna z najstarszych procedur chirurgicznych Polega na wycięciu otworu w II lub III chrząstce. Przez tracheostomię wprowadza się do tchawicy rurkę, metalową, srebrną (typu Luera) lub z tworzywa sztucznego Rurka umożliwia swobodne oddychanie z pominięciem górnych dróg oddechowych. Wskazaniem do tracheostomii są choroby wymagające ciągłego ewakuowania wydzieliny zalegającej w drogach oddechowych, niedrożność dróg oddechowych oraz poważne zaburzenia oddychania wymagające długotrwałej poprawnej wentylacji. Na oddziałach intensywnej terapii medycznej wykonywana u chorych z zaburzeniami oddychania spowodowanymi różnymi przyczynami wykonywana jest często metodą przezskórną Tracheostomię wykonuje się na ogół w znieczuleniu ogólnym. Dzięki niej mógł oddychać sam. Pomału zaczęłam go uczyć rozmawiać i zaczęło nam to nawet wychodzić. Seba był zagubiony ,wystraszony i często chciał wyrwać sobie rurkę i wszystko do czego był podłączony próbował nawet wstać.Musieli go przywiązywać bo bali się ze jak mnie nie będzie w pobliżu to dojdzie do tragedii. Po około 2 miesiącach na intensywnej przewieźli go na onkologie. CDN .......................
Witam ,ze względu na duże zainteresowanie moim Blogiem widzę to po tym jak piszecie do mnie na fb  (cieszy mnie to),możecie opisywać swoje historie w komentarzach na dole pod postami .Bo wiem że to pomaga. W najbliższym czasie postaram się zrobić stronkę ,żebyście tam mogli je opisywać.Jeśli chodzi o moje posty to zaznaczam że będę tu opisywać wszystko co się wydarzyło w szpitalu.Nie które posty będą drastyczne.To tyle, nie długo kolejny post .

wtorek, 28 lipca 2015

POCZĄTEK ....................

Cdn............... Zaczęły  się przygotowania do operacji Bóg jeden wie co czułam jak bardzo się bałam ,a on  Mój synuś on sobie jeszcze żartował ,powiedział do pielęgniarki która goliła mu głowę -Wie pani czemu mama  ma  tyle dzieci ? Ona cwana jest ....... i się zaśmiał -Żeby mieć do kogo na wigilię przychodzić ..........i znów śmiech.Powiedział mamo, to tylko guz wytną go i po krzyku ,bo KTO DA RADĘ JAK NIE JA !Te słowa dźwięczą mi w uszach do dziś ,to była nasza ostatnia rozmowa ,ostatnia normalna kiedy jeszcze mogłam  usłyszeć  barwę jego głosu  .Potem poprosił żeby odwiedził go znajomy ksiądz, chciał się wyspowiadać ,przyjąć namaszczenie chorych .Myślę że on coś przeczuwał ,ale nie okazywał mi strachu Byłam przy nim cała noc ...czuwałam  trzymając go za rękę .modliłam się, bo co mi pozostało .Rano zanim pojechał zaczęło być  z nim  gorzej ,majaczył wysyłał znajomym esemesy że już jest po operacji ,że się udała ale to nie było prawda ,czasem pytał "mamo kiedy mnie wezmą, chce mieć to już za sobą".Przyszedł lekarz i poprosił mnie na słowo zasugerował rezonans przed operacja ,gdyż przypuszcza że guza nie da się usunąć .Zgodziłam się.Znów to czekanie..........i w końcu rozmowa której nie zapomnę.Długo zastanawiałem się czy pani to powiedzieć przed operacja ,ale myślę ze powinna pani to zobaczyć ,proszę usiąść,jeszcze jedno pytanie ,da pani rade nie płakać i nie okazywać synowi strachu ?Czy da pani rade powstrzymać emocje ? Dam -odp.To proszę usiąść ....nie mam dobrych wiadomości moje przypuszczenia się sprawdziły ..........niestety .Guz jest wrośnięty w pień mózgu ,na początku myśleliśmy ze ma tylko 4 guzki na kręgosłupie niestety są rozsiane po całym kręgosłupie :(ale będę robił co w mojej mocy żeby jeszcze  z nami został ,lecz nie obiecuje nie daje gwarancji ze pani syn się obudzi.Wprowadzimy go w śpiączkę farmakologiczna żeby mózg się zregenerował ,ale już teraz mogę pani powiedzieć ze syn nie będzie już nigdy oddychał samodzielnie,gdyż guz jest po tej stronie która odpowiada za wszystkie funkcje życiowe.Nie mogłam złapać oddechu...........łzy same leciały ............nie kontrolowałam już ich.............chciało mi się wyć.Przez chwilę miałam wrażenie że mój umysł przetwarza wszystko jeszcze raz i............................ jeszcze raz .Wstałam wyszłam i nie weszłam do niego musiałam wyjść .............. wyjść .................natychmiast z oddziału  tak mi coś podpowiadało .Wychodząc stanęłam w drzwiach i powiedziałam synku za raz wrócę i pojedziemy już, tylko duszno tu muszę zaczerpnąć powietrza i wysiliłam się na uśmiech ,ale średnio mi to wyszło bo zapytał-" mamo co się dzieje" ?Nic duszno zaraz jedziemy -ok -odp .Wyszłam nie mogłam już dłużej tego trzymać w sobie ..............wszystko musiałam wykrzyczeć ...........i  zaniosłam się szlochem, zatkałam usta rekami i krzyczałam ....................krzyczałam ............skuliłam się na podłodze i tak zatykając usta krzyczałam .............na BOGA na wszystko DLACZEGO ON, A NIE JA .............Dlaczego ? Nagle ktoś chwycił mnie i podniósł z podłogi to był ten lekarz ,stał zemną bo widział jak wychodzę i zapytał czy już i czy jestem gotowa się z tym zmierzyć i wrócić do syna odp ze tak ,obmyłam twarz i BÓG mi świadkiem nie wiecie nawet jak ciężko mi było udawać ze jest ok mieć maskę na twarzy uśmiech a w środku BÓL tak OGROMNY wszystko we mnie krzyczało ,czułam tak fizyczny BÓL jakby ktoś rozrywał mi SERCE a ON był taki spokojny ,gdy byłam na korytarzu podano mu głupiego jasia .Był przysypiający  ,przytulałam go i w myślach prosiłam BOGA żeby dał nam ten czas jeszcze trochę żeby pobyć razem ,szeptałam mu do ucha ze go bardzo kocham i ze ma wrócić bo ja CZEKAM -ledwo odp - "mamo nie martw się ,bo zemną jedzie czwórka dzieci ",do teraz się nad tym zastanawiam (straciłam dzieci ,poroniłam ) czy on je już wtedy spotkał ?Pojechaliśmy operacja trwała 8 godz .Umierałam ze strachu ...........dojechał do mnie ksiądz i znajoma ...........potem zostałyśmy znów same. Czekanie nas dobijało ................po 8 godzinach wyszedł lekarz ,powiedział że nie ma dobrych wiadomości ...............kolana się ugięły pode mną ,gdyby nie znajoma pewnie bym zemdlała. Pani syn jest w śpiączce farmakologicznej  usunąłem 20 % guza więcej nie mogłem, bo zabiłbym go ,tak jak mówiłem syn najprawdopodobniej nie będzie już sam oddychał, nie daje tez  gwarancji że się obudzi :( .To jakiś koszmar myślałam zaraz się obudzę .............................obudź się .................obudź to tylko sen ..........coś tak krzyczało we mnie chciało żeby to było senem ..... za dużo tego było ...........nie nadążałam ...........umysł pracował za szybko .........................ale to była prawda ...................najgorsza z najgorszych  CDN ...................................

poniedziałek, 27 lipca 2015

Nie chcę się roztkliwiać i znów płakać ,ten blog  nie do tego służy ,opiszę wam to co przeszliśmy żebyście zobaczyli że każdego może to spotkać ,kiedyś jak patrzyłam na te chore dzieciaczki współczułam im i ich rodzicom ,ale tak naprawdę co ja mogłam wiedzieć o ich uczuciach z czym i jak się zmagają ...........nic ................nic nie wiedziałam.Dopiero jak nas to spotkało ..........hm........ dotarło do mnie  że patrząc na te biedne dzieci i choć łza poleciała i tak wracało się potem do rzeczywistości i tak naprawdę można by rzec, problem nas nie dotyczył prawda ? Jak bardzo byłam w błędzie . .Jak widzicie życie to nie bajka ,los potrafi spłatać figla ,a życie jest bardzo kruche i mamy je tylko JEDNO więc żyjcie tak żebyście byli z niego dumni,żebyście się niczego nie musieli wstydzić.
Dopiero się uczę prowadzić bloga wiec proszę wybaczcie pisownię :)

TRZY DNI



 Seba mój syn o to jego historia .                                                                                                                                                                                                                                     

  Seba urodził się 22.08 .1998 r był moim pierwszym dzieckiem i bardzo oczekiwanym :), zawsze radosny, pełen energii ,zawsze pomocny.   
Przejdę jednak do momentu gdy stał się nastolatkiem. Każdy rodzic wie że to trudny czas dla nas, rodziców. Jest to czas buntu i bójek z rodzeństwem. Ale dawaliśmy rade.  
  Były tez ciężkie chwile, nie ukrawam, nie ma idealnych dzieci i rodziców, lecz po burzy zawsze wychodziło słonce. 
Niektórzy, nazywali  go zbuntowanym nastolatkiem o dobrym sercu. Seba nie chorował na inne poważne choroby miał tylko astmę. Dnia 30 marca  2014 rok  zdarzył się wypadek. Syn jechał na skuterze z kolegą, doznał pewnych obrażeń, miedzy innymi miał złamana kostkę.:( niestety nie zrobiono mu tomografu ) puszczono go do domu .
    Pobolewała  go głowa wzywałam karetkę 2 razy, nic mu nie podano bo miał 15 lat. Po 3 miesiącach zaczęła bolec go głowa bardzo mocno, byliśmy u lekarzy ale mówili ze to może niskie ciśnienie lub że może do szkoły nie chce chodzić, że symuluje. :( 5 lipca bolało go nie do zniesienia ,płakał lekarz rodzinny stwierdził ze może za długo był na słońcu ,6 lipca to samo, lekarz i że niskie ciśnienie  ,7 lipca ból głowy majaczenie,wymioty, lekarz i diagnoza ze może grypa żołądkowa zaostrzenie astmy :(wróciliśmy do domu o godzinie 16 zadzwoniłam po pogotowie syn miał sztywność karku, pani mi powiedziała ze jeśli lekarz pierwszego kontaktu postawił diagnozę to mam przyjść do nich o 18 na pogotowie z synem rozłączyła się ,  zadzwoniłam jeszcze raz powiedziałam ze ma objawy zapalenia opon mózgowych .Przyjechali stwierdzili zapalenie płuc ,masakra ,bałam się nikt nie wiedział co mu jest ciągle inne rozpoznanie ale  .........................najgorsze miało dopiero nadejść.Nadeszło dnia 8 lipca syn przewieziony został do Poznania na odział epidemiologiczny z podejrzeniem wirusowego zapalenia opon mózgowych, kazali wrócić do domu żeby nie przenieść choroby na inne dzieci. W drodze do domu dostałam tel ze muszę wracać bo to nie zapalenie opon mózgowych tylko guz i muszę podpisać papiery na operację, nie wiedziałam tylko gdzie i co to za guz :( Dojechałam do Poznania i tam przeżyłam szok :( Diagnoza :  MEDULOBLASTOMA ANAPLASTICA TYP 4  najgorszy z najgorszych Guz mózgu z przerzutami do kręgosłupa ,ciężko opisać co czułam .............to .............to było nie do ogarnięcia .Pierwsza myśl to nie prawda ,,,,,,,,pomyłka jakaś.........przecież tyle razy się mylili, , ale to była straszna prawda .......nie wiedziałam co mam mu powiedzieć jak to powiedzieć.Powiem wam jedno nawet gdy ta prawda jest straszna ,dziecko musi ja znać, może nie do końca wszystko ,ale musi wiedzieć. On wiedział tylko tyle, że ma guza w mózgu że idzie na operacje ....resztę zachowałam dla siebie :(  
Na dziś wstawiam tylko tyle później opisze resztę .